Wśród dziesiątek książek, które trudno potraktować inaczej niż jako rozrywkę, które się połyka i szybko zapomina, czasem trafiają się takie pozycje, gdzie każdy rozdział trawisz długo, nie spieszysz się i potem jeszcze nie możesz zapomnieć o tym co przeczytałeś.
Różne dylematy i lęki towarzyszą ludziom niezależnie od miejsca zamieszkania, ale jakoś mamy chyba w sobie więcej ciekawości gdy czytamy o trochę innych miejscach, bardziej egzotycznych. Tu mamy Izrael. Z jego wszystkimi urokami - uprzedzeniami wobec innych kultur i religii, życiem, które toczy się na prowincji zupełnie w innym tempie niż w dużych miastach, załatwianiem wielu spraw dzięki temu że kogoś znasz.
Bohater "Budząc lwy" - Ejtan Grin - to można powiedzieć członek lokalnej elity. Choć musiał zrezygnować z pracy w szpitalu w stolicy i na prowincji nie ma takich wyzwań, to na pewno jako neurochirurg żyje inaczej niż wielu mieszkańców kibuców i małych miasteczek. Nie mówiąc już o imigrantach, starających się o jakąkolwiek pracę lub wielu Beduinach, traktowanych przez wielu Izraelczyków jakby wciąż byli koczowniczkami z poprzedniego wieku.
Przypadek. Jedna błędna decyzja i życie Ejtana zmienia się o 180 stopni. Ze strachu przed utratą tego co ma, krok po kroku i tak będzie oddawał to wszystko, ryzykując katastrofę. Ile można żyć w kłamstwie, zadręczając się tym czego jeszcze od niego będzie się oczekiwać? Jego życie zmieni się w koszmar, ale paradoksalnie otworzy mu też oczy na tych, których dotąd wcale nie dostrzegał, przebywając głównie w środowisku białych.
To thriller, ale raczej z tych psychologicznych, gdy zanurzasz się w nurt nie tyle wydarzeń, ale obaw, pragnień, rozedrgania z powodu tego co się stało i jakie jeszcze konsekwencje mogą z tego wyniknąć. Jak pozbyć się wyrzutów sumienia - czy można je zagłuszyć robiąc coś dobrego dla innych?
To kolejna powieść z serii z żurawiem, która pokazuje mi, że warto polować na tytuły wydawane przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mało znani autorzy, ale jakże smakowita literatura! Izrael, tym razem ten mniej urokliwy, pustynny, może nie zachęca do wizyt turystycznych, okazuje się jednak nie mniej fascynujący niż kolorowe obrazki z reklam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz