czwartek, 29 sierpnia 2019

Ból i blask, czyli było, jest, ale czy będzie


Najnowszy film Almodovara to przede wszystkim świetna rola Antonio Banderasa. Dzięki niemu ta dość osobista, intymna historia, wybrzmiewa wyjątkowo szczerze. Tu nie ma udawania, żeby lepiej wypaść na ekranie. Główny bohater jest reżyserem, którego filmy dziś uznawane są za kultowe, on ani wtedy, ani dziś nie jest do końca z nich zadowolony, poróżnił się wtedy z wykonawcą roli głównej, do dziś uważa że można to było zagrać lepiej. Cierpiący na różne dolegliwości, raczej odcinający się od świata Alberto, znajduje jednak zupełnie przypadkiem drogę do uspokojenia, do swoich wspomnień, do nie przejmowania się tak bardzo samym sobą...


Pewnie fani reżysera już rozłożyli film na drobne części, ile prawdy jest w dzieciństwie w jaskiniach, nauce w katolickiej szkole, śpiewaniu w chórze, fascynacji męskim ciałem. Przecież nawet część scen była kręcona w domu Almodovara. Dla widza, który nie chce tego aż tak bardzo analizować to seans ładny od strony wizualnej, ale pewnie nie do końca klarowny w warstwie fabularnej. Kryzys twórczy, zmaganie się z chorobą i depresja na stare lata, wreszcie narkotyki - pozostają wątkiem nie do końca domkniętym. To co zostaje w nas to raczej próba podsumowania swojego życia, rzeczy które złożyły się na wrażliwość bohatera (a również samego reżysera), jego miłość do kina, która wypełniła i nadała sens jego funkcjonowaniu. 

Ból i blask w porównaniu z poprzednimi produkcjami Almodovara może wydać się dość zachowawczy, na pewno mniej kontrowersyjny, ale tu chyba nie ma co mówić o tym iż na starość traci się pazur. Po prostu chyba miał potrzebę nakręcenia czegoś bardziej melancholijnego, szukając może dla siebie samego jakiego spokoju, wytchnienia, by opowiedzieć o przebaczeniu, o tęsknocie, ale bez krzyku. Z uśmiechem opowiedzieć nawet o tym, iż starość nie jest niczym miłym, że traci się również zapał do kręcenia filmów, no bo i o czym opowiadać... Ta autoironia okazuje się tu właśnie czymś co widz może docenić i uszanować.

1 komentarz: