niedziela, 18 sierpnia 2019

Tempo szybkie, tempo wolne, czyli Baby Driver i Czerwona jaskółka


Nie wiem czy dam radę zgodnie z planami nadrobić zaległości z notkami o książkach, ale cieszę się, że trochę porządkuję też stare szkice filmowe. Lato dla mnie niestety mało wyjazdowe, dużo za to pracy przy kompie, więc jak jest chwila żeby odreagować przy filmie, który przegapiłem w kinie lub napisać o czymś co czeka już długo na swoją kolej, to trzeba to wykorzystać.
Dziś więc kolejny dwupak. Najpierw Baby Driver. Film ze świetnym tempem, sprawnie zrealizowany i dzięki temu mocno wyróżnia się spośród rozrywkowej papki.



Co prawda można by pewnie mieć jakieś uwagi - że wątek romantyczny trochę nijaki, że Kevin Spacey trochę przeszarżował... Za to pomysł na głównego bohatera, wykorzystanie muzyki, montaż, pościgi... Wow! To się po prostu ogląda.


Baby, to młody chłopak, który jest kapitalnym kierowcą. Może i ma pewne problemy w kontaktach społecznych, wciąż musi ratować się głośną muzyką, by szukać ulgi przed dokuczającymi mu po wypadku szumami usznymi, ale umysł ma jak brzytwa i jest świetny w tym co robi. Instynkt, planowanie, szybkość. Nic dziwnego, że wpadł w oko lokalnemu mafiosowi, który wykorzystuje go do napadów. Są umówieni na odpracowanie długu i współpraca ma się zakończyć, ale przecież nie porzuca się takiego skarbu, prawda? Skoro nie będzie chciał jeździć po dobroci, to może spróbować go zmusić?
Jest w tym filmie jakaś młodzieńcza bezczelność i może dlatego aktorzy ze starszego pokolenia wypadają tu ciut sztucznie. Naprawdę jednak ten film może spodobać się zarówno młodym jak i starszym widzom. Akcja, odrobina humoru, romansu i świetna ścieżka dźwiękowa. Kto przegapił niech nadrabia!
 
Z drugim filmem mam trochę kłopot. 
Czerwona jaskółka to powrót do tematyki jaka rządziła kilka dekad temu - zimna wojna, szpiegowskie gierki, sensacyjne rozgrywki, w których jednostki czasem mogły decydować o przechyleniu szali na jakąś stronę. Dobra fabuła na kino sensacyjno-kryminalne. Zresztą mieliśmy już ostatnio kilka produkcji, które wykorzystywały te motywy - od Szpiega, po Atomic Blond. Jednak na ich tle produkcja z Jennifer Lawrence nie ma tego pazura, nie wciąga aż tak bardzo.
To raczej dramat, pokazujący jak dziewczyna wciągnięta przez szantaż do wykonywania zadań dla służb, postanawia wejść głębiej i głębiej, po to by może kiedyś odegrać się na tych, którzy jej to zrobili. Rola odważna i aktorsko Lawrence radzi sobie z tym zadanie nieźle. Czemu więc nie czujemy napięcia? Nie brak tu przecież scen, by to zagrało.
Niby nie ma bijatyk i scen akcji, ale mordowania nie zabraknie, wielokrotnie zadania realizowane są też na terenie wroga, więc cały czas powinno się czuć ten lęk... Aż tak dobrze ich wyćwiczono, by go nie agenci nie czuli (swoją drogą metody szkolenia dość ekstremalne)? Historia jest za długa tempo słabe i nawet gdy pod koniec przyspiesza, na zdobycie naszej uwagi jest już za późno.
Przeciętniak, który ratuje tylko Jennifer Lawrence.

2 komentarze:

  1. Kocham Baby Driver za soundtrack, po obejrzeniu pobrałem sobie na telefon i słucham bezustannie :D

    OdpowiedzUsuń