wtorek, 12 lutego 2019

Hollywood, czyli zło które fascynuje





MaGa: Wielowątkowa, trochę surrealistyczna opowieść o  odwiecznej syntezie dobra i zła w człowieku, o tworzeniu współczesnych herosów, o kondycji współczesnego świata. I trudna do interpretacji, bo każdy widz może rozłożyć sobie akcenty w dowolny sposób.

R: Zgadzam się. Dla kogoś ważniejsza może się tu okazać krytyka popkulturowego chłamu, którym karmi się teraz już prawie cały świat, pełnego przemocy, erotyki i choć nie niosącego ze sobą wiele treści, kreującego mody i gusta. Kto szybciej, więcej, ostrzej, bardziej widowiskowo. Ale te przytyki do samego Hollywood nie powinny nam przysłonić rzeczy dużo bardziej uniwersalnych, które skrywają historie poszczególnych postaci. Oni są częścią fabryki snów, a również pokazują w nich widzimy odbicie problemów wielu pokoleń wierzących w jakiś wyimaginowany szczyt, na który muszą się wdrapać.
W dodatku przewrotnie jeszcze reżyser gra z nami samą akcją, mieszając fikcję z realnością i w którymś momencie zadajemy sobie pytania o to ile prawdy było w scenariuszu filmu, którego kręcenia jesteśmy świadkami.

MaGa: I nie wiemy tak do końca, czy to bohater filmowy czy rzeczywisty. Od czasów plemiennych po czasy współczesne społeczności opowiadają sobie historie o istotach ponadprzeciętnych. Kiedyś nazywano je bóstwami, obecnie herosami. I niemal zawsze znalazł się ktoś, kto chciał się zmierzyć z mitem, doświadczyć bycia bóstwem. Ale żeby dotrzeć na szczyt rzadko trafia się tam czyniąc dobro i doświadczając go. A w czasach współczesnych prędzej herosem zostaje bohater filmowy niż  np. mądry naukowiec.

 
R: Tak to już jest. Do tego by być sławnym wcale nie trzeba dziś wielkich osiągnięć, dla wielu ludzi Hollywood było właśnie obietnicą spełnienia ich marzeń. Zostać zauważonym spośród tysięcy innych... Aby to osiągnąć czasem gotowi są naprawdę na wiele, ba może nawet na wszystko. Pewnie można by pójść jeszcze dalej, bo Internet daje szansę absolutnie każdemu, by zaistnieć, tam nawet już nie liczą się żadne szkoły filmowe, warsztaty, czy znajomości. Tak czy inaczej jednak telefon z propozycją z Hollywood, nawet dla kogoś z milionami odsłon czy fanów w sieci i tak jest tym spełnieniem marzenia. Zobaczyć się na wielkim ekranie, swoją twarz, swoje nazwisko, na wieki upamiętnione na taśmie filmowej... A gdy jeszcze jest szansa na sukces, to już nic innego nie jest ważne.

MaGa: Tylko, o czym niewielu chce pamiętać, choć wiedzą o tym wszyscy, żeby dotrzeć na szczyt i zostać tym uwielbianym przez miliony bóstwem, trzeba w tej fabryce marzeń przejść drogę, która wiele zabierze. A może być i tak, że mimo ogromnej ceny nie da nic w zamian. Albo cena będzie tak wysoka, że zabije.

R: Każdego dnia próbujesz i odbijasz się od ściany, przestajesz w siebie wierzyć i może dlatego tak łatwo złapać się na haczyk różnej maści "guru" i coachów, którzy obiecują złote góry. A gdy przyjdą pierwsze sukcesy, to ci nie wystarcza, trzeba jeszcze więcej pracy, by utrzymać się na szczycie. W życiorysach nawet największych gwiazd znajdziemy samotność, depresję, alkohol, narkotyki. Same pieniądze i popularność to jedynie otoczka, a prawdziwego szczęścia przecież nie da.

MaGa: „Hollywood” to także opowieść o władzy. Niekoniecznie trzeba być super znanym aktorem. Wystarczy być człowiekiem, który trzyma władzę w rękach. Może to być producent, reżyser, scenarzysta, znany w środowisku coach. A władza rozzuchwala, czuje się bezkarna, może innych wynieść na szczyt, może zniszczyć.

R: Widzę to bardziej jako wykorzystywanie ludzi, zabawę nimi, bo to oni sami przecież przychodzą po prośbie, sami wchodzą do łóżka, przymilają się, próbują coś uzyskać. To nie tyle sama władza, a poczucie mocy, bycia ponad innymi, maluczkimi i głupiutkimi.  

MaGa:  Z tego spektaklu wieje grozą. Już pierwszy monolog w wykonaniu Wojciecha Brzezińskiego został powiedziany w taki sposób, że ciarki chodziły po plecach. Kiedy po chwili dołączyła Magdalena Lamparska z ustami pełnymi mantr z poradników „dla przyszłych zdobywców świata”, a następnie dołączył „wielki guru” co to wszystko może, Daniel Chryc – było wiadomo, że to będzie mocna rzecz.

R: Chwilami jest zabawnie, ale masz rację, uśmiech szybko znika z naszych twarzy. To co widzimy, te zbierane fragmenty z różnych historii budzą raczej przerażenie. Ileż w tych relacjach, wydawałoby się nawet że bliskich, udawania, masek, jak mało prawdy. Nawet szczerość przypomina striptiz i wcale nie daje oczyszczenia. Całe życie jest grą... Każde z tej trójki pokazuje się od różnych stron, czasem na wyciszeniu, to znów na wielkich emocjach.  

MaGa: Do przedstawienia nam tej historii użyto ciekawego triku. Bardzo podobały mi się rozwiązania audiowizualne, chyba po raz pierwszy w teatrze. W dodatku momentami miały wymowę tak mocną, że dłonie zaciskały się w pięści. Również muzyka wzmacniała przekaz. Trzeba też podkreślić, że obydwaj panowie potrafią ładnie śpiewać – a to jest atut.

R: O ile nie zawsze projekcje video pasują mi w teatrze, to tym razem trzeba przyznać że ten pomysł się sprawdza. Muzycznie ciekawie, choć dla mnie warstwa wizualna była tu ważniejsza, bardziej poruszająca.
MaGa: Zaczynam doceniać coraz bardziej Teatr WARSawy. Nie boi się trudnych tematów, jest różnorodny, ciekawy. HOLLYWOOD jest tego przykładem. Mocna rzecz, ale mnie się bardzo podobała. Polecam każdemu, kto lubi takie sztuki.

R: Duet: Michał Siegoczyński i Magdalena Zaniewska stworzyli mieszankę, która choć może przerażać brutalnością, pozostawia nas jednak z wartościowymi przemyśleniami, w odróżnieniu od papki filmowej, którą cytują i o której opowiadają.


2 komentarze:

  1. Drugi raz bym na to nie poszła, nie podobało mi się wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi raz na to samo rzadko chodzę... W tym przypadku pewnie też drugi raz bym nie poszedł - ale to nie jest spektakl do "podobania", a raczej po to by poruszyć jakąś czułą strunę w człowieku

      Usuń