Zdecydowanie za rzadko sięga się u nas po kryminały, by je potem ekranizować. Cholercia, nawet Włosi pokazują, że warto to robić. Trochę zmylił mnie na ekranie Jean Reno i początkowo myślałem, że to film francuski, ale nie - choć to północne Włochy, nie ma słońca, plaż, czy nawet Rzymu, ale niewielka, górska społeczność, ale to jednak Italia. Nie znam książek Donato Carrisi, być może trzeba się będzie rozejrzeć, bo punkt wyjściowy tej historii, jest naprawdę ciekawy.
Nie chodzi bowiem jedynie o samo śledztwo w sprawie zaginięcia młodej dziewczyny, ale też o kontrowersyjne metody detektywa, który przyjeżdża, by poprowadzić śledztwo. Vogel (świetny Toni
Servillo) jest znany z tego, że wokół swoich spraw rozpętuje medialną burzę, ściąga zainteresowanie społeczeństwa, kasę od przełożonych, ale i w ten sposób naciska na ewentualnych podejrzanych, by zdradzili się jakąś gwałtowną reakcją. Świadomy, że po kilku dniach od porwania dziewczyna raczej nie żyje i tak twierdzi, że poszukuje jej żywej, manipuluje informacjami, nawet czasem kreując jakieś hipotezy, by podrzucać je dziennikarzom. Już raz na takich metodach się "przejechał", bo sąd wypuścił aresztowanego przez niego człowieka, który miał podkładać bomby w miejscach publicznych, wypłacając mu olbrzymie odszkodowanie, nadal jednak uważa, że to najlepszy sposób, by wykryć kogoś kto zaciera ślady.
Może nie ma tu jakiegoś wielkiego napięcia, ale ciekawe jest to niedopowiedzenie - czy Vogel trafnie typuje sprawcę, czy jednak tym razem się przeliczył i wskazał niewinnego. Trochę może utrudniać odbiór fakt, iż całe śledztwo którego jesteśmy świadkami tak naprawdę już jest przeszłością, poznajemy je dzięki rozmowie detektywa z psychiatrą, która otwiera i zamyka film. Ukryta w nim niespodzianka może też dawać nadzieję, na ciąg dalszy.
Dobrze się to ogląda, choć mam wrażenie, że ktoś mający więcej doświadczenia za kamerą, wyciągnąłby z tej historii jeszcze więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz