Są
książki, których nie lubię czytać. Boję się ich zawartości.
„Jakbyś kamień jadła” Wojciecha Tochmana jest książką z tej
kategorii. Kilkadziesiąt stron, książka-reportaż o konsekwencjach
wojny domowej w byłej Jugosławii (1992-1995), obraz okrucieństwa
jakie ona niesie, przestroga dla tych, którzy bezmyślnie dążą za
ideologią „czystej nacji”, szukania winnego w człowieku innego
koloru skóry, innej religii, w jakikolwiek sposób innego niż my
sami. Książka przerażająca. Powinna być lekturą obowiązkową
dla polityków (szczególnie obecnych, dzielących naród na różne
sorty), dla zwolenników tych organizacji, które mając na ustach:
„Bóg, honor, ojczyzna” tratują kobiety stające na drodze ich
przemarszu, obrażają ludzi innej orientacji seksualnej czy religii
i tych, którzy jawnie temu przyklaskują, gloryfikują, podjudzają.
Teraz odbywa się to jeszcze częściej w słowach, przepychankach,
ale za chwilę…?
To
przede wszystkim głos bośniackich kobiet. Kobiet, które zostały
same, bez mężów, synów, bez rodziny bliższej lub dalszej.
Kobiet-żon, które trzymają się przy życiu obowiązkiem opieki
nad mężami w traumach wojennych i koniecznością znalezienia
szczątków bliskich, których straciły. Głos oddany osobom, który
przeżyły masakry zapoczątkowane wiosną 1992 roku, doświadczyły
nienawiści, przeżyły obozy koncentracyjne, gwałty, egzekucje,
śmierć najbliższych, a teraz szukają już tylko szczątków
swoich ojców, braci, mężów, synów i córek uczestnicząc w
licznych ekshumacjach by mogli spocząć spokojnie w ziemi, na której
się urodzili i uważali za swoją. Te kobiety żyją biologicznie,
ale są za życia martwe w środku.
Wróg
nie przyszedł z zewnątrz. Wrogiem okazał się sąsiad, były
chłopak czy znajomy ze sklepu. Krajan, który uwierzył
zaślepiającej politycznej ideologii doprowadzającej do wojny
domowej, do ludobójstwa, które w ogólnym rozrachunku okazują się
iluzją, mrzonką. Tochman nie analizuje powodów konfliktu lat
90-tych, kiedy federacja zaczęła się rozsypywać ani układu z
Dayton, który ten konflikt oficjalnie zakończył. Oddaje głos
ofiarom czystek etnicznych w Bośni, gehennę ludzi oglądających
rzeź najbliższych, wysiedlonych ze swych domów. Jak mogło do tego
dojść i czy zakończenie wojny domowej i nowy podział
administracyjny pomógł którejś ze stron? Nie widać wygranych. Po
obu stronach są tylko straty. Jak zamieszkać w domu wroga, kata?
Jak na ulicy spojrzeć w oczy byłego sąsiada mając świadomość,
że uczestniczył w mordowaniu naszych bliskich.
Tochman
nie oskarża. On słucha i spisuje opowieści. Ale ta książka jest
oskarżeniem. Tochman obserwuje ekshumacje ofiar, obserwuje cudzy
ból, cierpienie, rezygnację, beznadzieję i małe radości matek,
które po latach odzyskały szczątki dziecka wydobyte ze zbiorowego
grobu i zidentyfikowane. Teraz będzie je można godnie pochować. I
zapłakać nad ich grobem. Oddaje im głos, nam ku przestrodze.
Wojna
odkrywa nasze prawdziwe oblicza. Zezwierzęca ludzi, choć samo
określenie czyni krzywdę zwierzętom. Wojna zabija dusze zarówno
ofiar jak i oprawców. Wojna przynosi chwilowy zysk nielicznym, a
stratę – wszystkim. Wszystkim. Nawet zwycięzcom. Ideologia
śmierci rozpływa się we krwi poległych, a na ziemi konfliktu
pozostaje gorycz, rozpacz, dni bez przyszłości.
Wszystko
jest takie straszne. I takie powtarzalne. A my tak łatwo dajemy się
zwodzić kolejnym ideologiom.
Chyba
nie przeczytam wystarczającej liczby książek, nie wysłucham
wystarczającej liczby wypowiedzi mądrzejszych ode mnie ludzi żeby
to zrozumieć. Bo czy to można zrozumieć?
Polecam.
Nie, tego nie można zrozumieć....
OdpowiedzUsuń