poniedziałek, 4 lutego 2019

Nim odleci, czyli ptak zaśpiewa ci pieśń o życiu, bo taka jest jego misja na ziemi …



Dziwny, wielowątkowy, tajemniczy spektakl Teatru Współczesnego. Nie dla wszystkich. Tu trzeba wyjątkowego skupienia i uważności żeby wychwytywać niuanse, czas w jakim odbywa się kolejna scena, doceniać grę świateł, mimikę i gesty aktorów, to jak i co mówią. W tym spektaklu wszystko jest ważne i ma swoje znaczenie. To tak jakby rozsypać zdekompletowane puzzle czasowe na podłodze, a każdą postać spektaklu zamknąć w matrioszce, a potem brać jednego puzzla i postaci z matrioszek w różnych etapach „rozbierania” i tworzyć z nich scenki z życia scenicznej rodziny. Jest w tym sposobie snucia opowieści jakiś swoisty urok, tajemniczość jak również zadziwiająca alternatywność.  Autor F. Zeller snuje swoją opowieść z perspektywy Andre, człowieka z zaburzeniami neurologicznymi (Alzhaimer?), którego patrzenie na świat i rzeczywistość bywa często upośledzone, mylne, dla niego samego zadziwiające; jedne rzeczy pamięta, innych nie. Córki, które przyjeżdżają do domu traktują go z pobłażliwą przychylnością, ale ich utarczki słowne, wzajemne pretensje balansują miedzy miłością i opiekuńczością a chęcią pozbycia się kłopotu jakim stał się stary ojciec, zagubiony w chorobie i starości. Z tego chaosu wyłania się nie tylko przeszłość bohaterów, ale również ich sposób podejścia do życia, myślenia. Już, już myślimy, że wiemy co któraś postać myśli lub prezentuje, a nagle autor wprowadza nas na kolejną ścieżkę, myli nasz tok myślenia i gubimy się… czy to dalej ścieżka czy już koleina. Nie dziwię się, że starsza pani siedząca za mną w pewnej chwili wyszeptała: to on żyje czy umarł 😊.
 
Ten spektakl to nie jest jednotorowa opowieść i nie sądzę żeby ktoś stworzył z niej proste opowiadanie. Tu wszystko toczy się jakby w kilku alternatywnych światach. Madleine – żona od pięćdziesięciu lat, dobry duch Andre zdaje się bronić męża przed córkami Anne i Elise, które mają odrębne zdania nie do końca wiadomo na jaki temat. Zjawia się przyjaciółka z czasów młodości Andre, który jej nie rozpoznaje, choć jest podejrzenie że byli kiedyś kochankami i mają syna. Zjawia się notariusz, który kocha rzekomo Elise, ale tego nie widać… To co wyłapie widz i jaką stworzy z tego historię to jest indywidualna sprawa, każdy wyniesie z tego spektaklu inną opowieść. Mieszanina losów bohaterów: z przeszłości, czasu teraźniejszego i różnych wariantów wydarzeń, zmusza widza do ciągłego zmieniania punktu widzenia. Czy on/ona tak myśli, czy tylko udaje, czy to się wydarzyło naprawdę czy może to tylko czyjeś marzenie lub wyobrażenie? Bo tu nie chodzi o prostą opowieść, ale o refleksję nad naszym postępowaniem, stosunkiem do bliskich, do życia. O nasz zmieniający się z latami stosunek do miłości, spokoju, rodziny, kruchości życia, śmierci.
 
Twórczość Floriana Zellera będzie wywoływać skrajne emocje; jednych będzie drażnić tekst: nieskładny, chaotyczny, jak z chorego koszmaru… innych właśnie to samo zachwyci, bo stworzy możliwość dla snucia własnych wyobrażeń, da możliwość konfrontacji z własnymi myślami, przemyśleniami. Osobiście… uczę się dopiero Zellera. Podobał mi się „Ojciec” wystawiony w Ateneum, a teraz „Nim odleci” daje kolejne przemyślenia. U niego historie ludzi są pisane jakby „pomiędzy”… pomiędzy światem realnym a wyobrażeniami chorego umysłu, wyobrażeniami innych ludzi, naszych marzeń, zwidów. Coraz bardziej to mi się podoba. Jestem na TAK.
Nie udałoby się stworzyć tak tajemniczego i zadziwiającego spektaklu gdyby nie gra aktorów; wyważona, staranna, bez przerysowań i przejaskrawień. Marta Lipińska, Krzysztof Kowalewski, Monika Krzywkowska, Agnieszka Pilaszewska, Barbara Wypych i Michał Mikołajczak minimalistycznie przekazanymi emocjami stworzyli wyrazistych bohaterów. Brawa również dla reżysera – Macieja Englerta.
Polecam.
MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz