piątek, 15 lutego 2019
Chyłka. Zaginięcie, czyli powietrze zeszło...
Wczoraj zwiedzanie Muzeum Polskiej Wódki i rajd po Pradze, a dziś noc z horrorami, więc z notkami trzeba się spieszyć. Na początek bohaterka, która z piciem mocno się kojarzy. Nawet trochę narzekałem przy pisaniu o kolejnych tomach na ten temat. W tym roku może nadrobię zaległości z Chyłką, ale póki co - serial. Dość odważna decyzja, by wypuścić go jedynie w serwisie VOD, pewnie w telewizji za jakiś czas i tak się pojawi, jednak jak na premierę to chyba średni pomysł. A może po prostu obawiano się reakcji? Niestety bowiem mocno wali po oczach znany nam z tvn sposób robienia filmów - dużo istotniejsze od dobrych dialogów i dopracowania scenariusza są ładne widoczki z drona, jakieś ładne plenerki i dłuuugie zbliżenia np. na znaczek samochodu, który w ramach umowy podrzucił na plan producent. Product placement powinien być w kryminałach zakazany, a przynajmniej nie powinno się tego robić tak nachalnie. Kto czytał książkę, ten raczej będzie rozczarowany. I nie chodzi o zmiany w kolejności spraw (Zaginięcie było drugą).
Do tego na pewno dojdzie marudzenie: a ja sobie inaczej ich wyobrażałem, mówienie, że Cielecka nie pasuje do bohaterki... Generalnie raczej powiedziałbym, że serial po różnych zabawach scenariuszem nie ma tego napięcia, które dawało taką frajdę przy lekturze. Wszelkie twisty na koniec odcinków, wydawały się najbardziej zaskakiwać bohaterów, bo widz albo ich się spodziewał albo też niewiele się nimi przejmował. Czy tą historię da radę ogarnąć ktoś kto książki nie zna? Pewnie tak i być może będzie miał nawet z tego frajdę. W końcu niewiele u nas prawniczych thrillerów kryminalnych, ciekawych pomysłów na fabułę, w których nie zarzuca się widza wątkami obyczajowymi, ale wsadza do pędzącego wąską drogą auta (prosto na drzewo).
Chyłka to gwiazda kancelarii prawniczej (McVay i Żelazny), która nigdy nie przegrała sprawy. Wybacza jej się humory, to że pracuje sama, ma dziwne zwyczaje, wali prosto z mostu. Gdy trafia do niej na aplikację Zordon, jego mentorka mówi mu: spierdalaj i myśli, że to załatwi sprawę. Gdy szefowie nalegają, bierze go do sprawy, choć pewnie cały czas ma nadzieję, że go zniechęci. A młody? Jest coraz bardzie zafascynowany... Choć trudno mu zaakceptować pomysły Chyłki, jest posłuszny niczym pies. To co w książce się sprawdzało, na ekranie wypada średnio, Filip Pławiak jest równie blady jak grana przez niego postać. Cielecka radzi sobie nieźle, choć napisane dla niej kwestie nie bardzo pasują do tej aktorki. Bardziej ciekawie jest na drugim planie, jednak tam nie ma szans na rozwinięcie skrzydeł, bo czasu niewiele. Skupieni jesteśmy głównie na tej parze, która ma za zadanie bronić rodziców, którym zaginęła córeczka. Policja nie znajdując śladów po porwaniu, uznała ich za głównych podejrzanych. I niby to zadanie wydaje się dość proste: to prokurator musi udowodnić winę, Chyłka wcale nie ma łatwo, bo rodzice ewidentnie nie chcą jej mówić wszystkiego, próbują rozgrywać jakąś własną grę.
Poskracane wątki sprawiły, że ciężko spiąć to co widzimy w jakąś spójną i prawdopodobną wersję. A i pazury bohaterki jakoś wydają się spiłowane. Szkoda. Remigiusz Mróz powinien jednak albo podszkolić się z pisania scenariuszy albo mocniej bronić swojej powieści, żeby jej nie spłaszczono.
Przy tych wszystkich rekordach sprzedaży jego książek, ekranizacja, którą trudno nazwać dobrą i trzymającą w napięciu, to jakby strzał w kolano.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nakręciłam się na ten serial, lecz po pierwszych odcinkach zawiodłam się strasznie, kolejny zwykły serial jakich wiele.
OdpowiedzUsuń