Wczoraj nasz lokalny klub planszówkowy świętował drugie urodziny, z tej okazji zrobiliśmy maraton ponad 8 godzin grania i choć dziś padałem na noc, już myślę o tym kiedy powtórzyć takie dłuższe spotkanie. Nie kameralne, gdzie skład jest ten sam i zwykle siadamy do 2, maks do 3 gier, ale właśnie takie gdzie wybieramy sponad 120 gier, składy ustalane są ad hoc, poznajemy nowych ludzi. Wczoraj wpadło ponad 80 osób! Głośno, ale za to jaka atmosfera!
Jedną z gierek, która mnie zauroczyła (i nie tylko dlatego, że wygrałem dwa razy) są Bolidy od firmy 2 Pionki. Już sam wygląda bardzo mi przypasował - te plastikowe wyścigówki, prosta plansza, zero jakichś wypasionych kart i dodatków... Przecież to jak żywo przypomina gry z lat 80, gdy siadały do nich (np. na wczasach całe rodziny). Nieskomplikowane, a dające frajdę. Nie wiem czy po jakimś czasie bym się nie znudził, ale szybkie tłumaczenie zasad i rozgrywka (powiedzmy maks. 30 minut) to szansa na to, że mogłaby lądować niejeden raz na stole.
Wyścigi nie polegają jedynie na rzucaniu kostką, a od naszej strategii naprawdę zależy tu całkiem sporo. No dobra, nie tylko od naszej, bo jesteśmy uzależnieni również od przeciwników. Oni mają wpływ nie tylko na swoje wozy, ale i również na nasz. Już tłumaczę o co chodzi.
Zabawa polega nie tylko na samym wyścigu, a wygrana, czyli największa kasa, zależna jest od trzech składowych.
1. Od tego ile wydasz na swoje auto - kupujesz nie tylko pozycję startową, ale również specjalne umiejętności. Im mniej wydasz, tym lepiej. Licytuj więc uważnie.
2. Za wysoką pozycję na koniec wyścigu oczywiście dostajesz nagrodę, ale ostatecznie o zwycięstwie może zadecydować to...
3. ...czy dobrze obstawisz zwycięzcę. Czasem po prostu zamiast zajmować się tym, by najszybciej dojechać do mety, lepiej skupić się na tym by nasz typ dojechał przed nami. Zabawne, nie? Ale skoro postawiłeś na niego i dostaniesz za to kasę...
Mamy na to wpływ bowiem ruchy naszych bolidów ustalamy za pomocą kart, które wcześniej losowo każdy z nas otrzymuje. I oczywiście mamy tam w zanadrzu jedną kartę specjalną, która pozwala nam dodać gaz do dechy, ale większość kart pociąga za sobą ruch nie tylko naszego auta, ale również innych. Czasem nawet na ręce nie zostają już żadne z kart, które pomogłyby nam pokonać jeszcze kawałek toru, jesteśmy więc zdani na innych. Pomaganie sobie, blokowanie i zajeżdżanie drogi wcale nie należy więc do rzadkości. Graliśmy w 6, ale chyba przy mniejszej ilości graczy istnieje możliwość poruszania się kilkoma bolidami, więc nudy też nie ma.
Fajne emocje i myślę, że gra do ogarnięcia nawet dla 6 latków, a dorośli poczują się niczym dzieci (szczególnie faceci). Można więc familijnie zasiąść do rajdówki i poczuć się jak Robert Kubica.
Jakby co więcej o grze znajdziecie tu
super się grało :-)
OdpowiedzUsuń