
„Scenariusz dla nieistniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego” Bogusława Schaeffera w wykonaniu Jana Peszka.
Na scenę wchodzi Jan Peszek i zaczyna się dziać. Prowadzi niby wykład na temat socjologicznych problemów nowej muzyki - a jednocześnie tworzy na scenie wydarzenie artystyczne, mające swoją dramaturgię, logiczną (momentami filozoficzną) narrację, łączy akcję z przedmiotami (specjalnie do tego przygotowanymi), wytwarzającymi dźwięki. Wszystkie zgromadzone na scenie przedmioty, niby proste, ale symboliczne, w rękach Mistrza nabierają znaczenia, a on gra na nich jak na instrumentach.
To spektakl – happening z jego niezależna formą przekazu zwracania uwagi na problem, w tym przypadku twórców – artystów we współczesnym świecie, a jednocześnie swoista partytura muzyczna rozpisana jakby dla utworu wokalno-instrumentalnego (głos, dźwięk piłeczek, gra na rurach, puszkach itp.). Schaeffer był prekursorem takich wydarzeń artystycznych w Polsce. Był również dramaturgiem, grafikiem, muzykologiem, kompozytorem – był artystą o wielu talentach i odnoszę nieodparte wrażenie, że na scenie – ukryte za symbolami – znajdujemy to wszystko.

Sam tekst, dotyczący egzystencjalnych dylematów twórcy (każdego, nie tylko związanego z muzyką), refleksje nad naturą przeobrażeń artystycznych (aktorskich, twórczych) podana jest lekko, ironicznie z dużą dawką humoru. Jednocześnie wyziera momentami smutek, że skończyła się era przekazu tekstu poprzez żywego człowieka – dziedziczenia go. Spektakl muzyczny czy teatralny dzieje się tu i teraz – to kwintesencja teatru, drugi identyczny i taki sam nie jest możliwy. Zapis tego wydarzenia na taśmie filmowej jest więc zaprzeczeniem teatru jako takiego.
A „aktor instrumentalny” jest możliwy?
Patrząc na Jana Peszka ma się wrażenie, że tak, jak najbardziej. Naprzeciw siebie stają: słowa dramatopisarza i kreacja aktora. Jakich środków wyrazu użyje aktor jako on sam i jako kreowana postać, ile scenicznej prawdy o sobie ujawni, a ile będzie w niej fałszu na potrzeby sztuki, jakich artystycznych środków użyje, aby wzmocnić przekaz utworu, czy zwycięsko wybrnie jako aktor by stworzyć postać w jego – Schaefferowskim „teatrze instrumentalnym”. Peszek radzi sobie z tym wszystkim bez zarzutu – to aktor orkiestra.
Zabawne w tym tekście jest to, że wzniosłe słowa, niekiedy niemal manifesty, poważne tematy o sztuce, jej kondycji, komercji wnikającej i niszczącej głębię artystycznej wypowiedzi, o artyzmie i jego niedostatkach we współczesnym świecie – to wszystko konfrontowane jest z zupełnie nieprzystającymi do wymowy czynnościami scenicznymi: wiszenie na drabinie, zagniatanie ciasta, zabawy z mokrą szmatą, piłowanie deski.
Trzeba przyznać, że nie dość, że przed Janem Peszkiem postawiono trudne zadanie połączenia tego wszystkiego w całość, to wymagało to od niego karkołomnych wręcz ewolucji i zadań aktorskich. Wybrnął z tego wręcz koncertowo.Jak przystało na „aktora instrumentalnego”. Bo takim Jan Peszek jest.
Nie na darmo stał na Scenie Mistrzów Akademii Teatralnej. MISTRZ!
MaGa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz