sobota, 2 lutego 2019

Obława, czyli i tak cię dorwiemy


Początek lutego, więc może parę zdań o tym co na tapecie zamiast podsumowania pierwszego miesiąca. Cztery książki czekają na wpis, kolejne sześć w czytaniu. Najszybciej idzie mi jak zwykle Horst, a przyspieszam bo przecież mam dużą chrapkę na nowego Cormorana Strike'a.
Jakoś w styczniu przypomniała sobie o mnie Agora i bombarduje mnie mailami, ale niestety nie z książkami, tylko z muzyką. Zobaczę co mi podejdzie. Ostatnimi czasy jakoś niewiele mam przestrzeni żeby w spokoju wysłuchać płyty w całości.
Wysyp teatrów w tym tygodniu, recenzje więc pewnie w przyszłym.
A filmowo? Dużo dobrego zgromadzonego "na później", a teraz tylko wyglądać jakiegoś tygodnia luźniejszego. Serialowo duże opóźnienia - m.in. Chyłka na tapecie, zaczynam też Poirot z Malkovichem. A dziś o "Obławie" (Manhunt) - raptem trzy odcinki i może nie trzyma w napięciu jak inne seriale kryminalne, ogląda się go jednak sympatycznie.

Fabuła dotyczy głośnej w Wielkiej Brytanii sprawy i przyniosła sławę prowadzącemu ją śledczemu. Aż chciałoby się, żeby i nas policjanci nie byli anonimowi, by w filmach znalazło się miejsce dla ich sukcesów. Główny bohater - detektyw Colin Sutton to przeciętniak, dotąd raczej nie miał okazji błysnąć, a oto starszy już pan dostaje pierwsze poważne śledztwo w sprawie zamordowanej kobiety. I to właśnie on, dzięki uporowi, systematyczności, nie tylko wpadnie na ślad podejrzanego, ale i wpadnie na to, że ta sprawa może wiązać się z innymi morderstwami młodych kobiet. Tylko teraz jak zdobyć na to dowody, gdy sprawca jest na tyle cwany, że dobrze zaciera ślady.
Ciekawe tu są właśnie detale śledztwa, aż trudno uwierzyć w to, że przy każdym zabójstwie np. policjanci na klęczkach przeszukują cały park, mając jakieś fragmenty śladów opon, jeżdżą po Londynie sprawdzając każdy samochód, albo znając kolor sprawdzają 25 000 furgonetek. A to właśnie w takiej mrówczej pracy i w intuicji, by sprawdzać każdy detal, może leżeć szansa na sukces policji. Tylko komu się chce. Suttonowi nie tylko się chciało, ale potrafił też zagonić do podobnej pracy swój zespół (też robi wrażenie - jakby jednym morderstwem zajmowało się ponad 30 policjantów).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz