Jacka Piekarę kojarzę głównie z cyklu o inkwizytorze Mordimerze, dlatego z ciekawością sięgnąłem po nowe wydanie "Rycerza kielichów" (tekst w stosunku do poprzednich poprawiony, rozbudowany), pragnąć sprawdzić jak też radzi sobie z trochę innymi światami. Na okładce smok, rycerz w zbroi, czyżby więc bardziej baśniowe fantasy i coś dla młodszych czytelników? I tak i nie. Owszem baśniowe, bo realia średniowieczne, a w fabule sporo elementów dość znajomych, typu: księżniczki, walka o tron, pojedynki, magia itp. Jednak gdy przyjrzeć się temu ciut bliżej, to po pierwsze sporo tu elementów, które raczej dla nieletnich nie są, a po drugie autor bawi się pewnymi schematami, ubarwiając je i wprowadzając w nie trochę życia. Może i część pomysłów wyda Wam się znajoma, jeżeli siedzicie głęboko w fantastyce (choćby Zelazny się kłania), ale czyta się to nawet przyjemnie. Piekara skupia się raczej na akcji, a nie na tłumaczeniu wszystkich mechanizmów świata, trzeba to po prostu przyjąć żeby się dobrze bawić.
Wyobraźcie sobie przeciętnego kolesia, pracującego w jakiejś korpo, ale niespecjalnie przejmującego się pracą i obowiązkami - dużo więcej myśli o różnych przyjemnościach, na przykład kolejnych podbojach sercowych. Nagle, ni z tego, ni z owego zaczynają mu się śnić dziwne sny, w których przenosi się do zupełnie innego świata. Nie rozumie go, ale coraz bardziej zaczyna go ta przygoda wciągać i fascynować. Jego przewodniczką i opiekunką jego snów ma być przypadkowo poznana tajemnicza dziewczyna, która wydaje się traktować to co on robi w trakcie swoich wizji, dużo poważniej niż on sam. Dla niego początkowo to tylko zabawa, nie myśli o konsekwencjach, ale zaczyna do niego docierać, że to właśnie od jego decyzji może tam zależeć los bardzo wielu ludzi. Równie realnych jak on sam.
Granice między tymi światami powoli się przenikają, bo w naszej współczesności nagle okazuje się, że bohaterem zaczynają się interesować różne tajemnicze persony, które mu wcale dobrze nie życzą, a i on sam zaczyna się zastanawiać, czy gdyby tam zginął, to czy nie miałoby to konsekwencji również na jego prawdziwym życiu. Podejmuje grę, w które stawką jest władza (choć wcale jej nie chce), dobro ludzi mu bliskich (choć byli oni bliscy raczej temu, w którego się wcielił) i próba przywrócenia jakiegoś ładu w chaosie, który zdaje się, że wywołało jego pojawienie się na smoku. Nie pytajcie mnie skąd smok, skąd nadnaturalne moce itp. Autor tłumaczy to amnezją bohatera, więc trzeba to przyjąć na wiarę i skupić się na opowiadanej historii. Prawdę mówiąc jednak aż kusi, by ów świat trochę rozbudować i nie ucinać większości tajemnic jakimiś ogólnikami.
Nie zabraknie krwi, nie zabraknie odrobiny erotyki, trochę intryg i sekretów też się znajdzie. Jakiś potencjał więc był, po Piekarze spodziewałem się jednak więcej. Ot, trochę rozrywki, ale nawet w ofercie samej Fabryki Słów można znaleźć wiele dużo bardziej klimatycznych i wciągających powieści.
Jeżeli chodzi Wam po głowie jakieś marzenie lub śniliście kiedyś sen, jak to stajecie się lordem, którego wszyscy podziwiają, kobiety kochają, a on jest mądry, odważny, dowcipny, honorowy itd, a w dodatku w łóżku obraca piękną księżniczkę, to sprawdźcie bo może akurat jesteście w baśni opowiadanej przez Piekarę, tylko musicie rozejrzeć się za opiekunką, która pomoże Wam wejść głębiej w ten świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz