poniedziałek, 17 września 2018

Najszczęśliwsza - Max Czornyj, czyli ktoś może odebrać mi szczęście

Kolejny autor kryminałów i thrillerów z naszego krajowego poletka, którego powieści chciałem poznać, słysząc dobre opinie. Dzięki Wydawnictwu Filia mam wreszcie okazję. Niestety trochę wychodzi jednak moje zaczytywanie się tym gatunkiem, bo przy lekturze przeszkadzały mi pewne podobieństwa pomysłów, choćby do niedawno czytanego Mroza. Skoro historia ci zgrzyta i nie widzisz połączenia pomiędzy wątkami, to znaczy, że albo ktoś kłamie albo ma takie psychiczne jazdy, że nie co się z nim dzieje. W przypadku Najszczęśliwszej mam więc tak, iż mocno mnie wciągnęła (mimo braku czasu łyknąłem w dwa dni), ale zakończenie mnie ciut rozczarowało, nie dało tej frajdy, jaką pewnie bym miał, gdybym nie czytał podobnego rozwiązania parę tygodni temu.
Zagadka jaką czytelnik otrzymuje jest tak pokręcona, że w sumie chyba trudno byłoby inaczej z niej wybrnąć, choć może się mylę - w końcu nie ja piszę kryminały. Doceniam sam pomysł, by opowiedzieć o czymś ważnym, choć nie spodziewałem się i nadal bym chyba nie stawiał znaku równości pomiędzy tą fabułą, a przytoczonymi w posłowiu historiami, bo trochę inne jednak były tam zarówno tło, jak i większość okoliczności.
Teraz zastanawiam się ile jeszcze będę mógł obracać takimi ogólnikami, by za wiele Wam nie zdradzić i nie odebrać frajdy.


Poznajcie wziętego malarza, który odnosi spore sukcesy, jest popularny, ma poukładane życie, kochającą kobietę, a w dodatku dziś świętuje urodziny. Jego miłość ma dla niego jakąś niespodziankę i dlatego, by dłużej celebrować te chwile sam na sam, wychodzą razem z wernisażu, udając się do niewielkiej knajpki przy galerii. Nie mija nawet pięć minut, rozmowa zostaje przerwana, najważniejsze jeszcze nie zostało powiedziane, a nasz bohater znajduje swoją ukochaną w toalecie z poderżniętym gardłem i w dodatku z karteczką, że to on stoi za jej śmiercią. Ależ początek, nie?
Dawid Kaster długo nie mógł się pozbierać po tym co się stało, nie tylko dlatego, że sprawa nigdy nie została wyjaśniona przez policję, ale również dlatego, że po śmierci żony wyszło na jaw sporo spraw, które zmieniły mocno jego spojrzenie na ich związek. Tego co dobre wymazać się nie da, choć najchętniej by zapomniał o wszystkim, by zacząć od nowa. Ma nową dziewczynę, dobrze mu z nią, nie wraca już tak często do przeszłości. Komuś jednak najwyraźniej zależy na tym, by jednak nie zapomniał. Tylko kto? Czy to żona zza grobu wysyła do niego jakieś wiadomości, czy może jednak sprawca morderstwa wciąż ma go na oku, by po raz drugi odebrać mu to co dla niego cenne?
Gdy jesteś szczęśliwy, najłatwiej cię skrzywdzić, zranić, a przecież wokół jest tylu ludzi, którzy mogą zazdrościć ci wszystkiego i pragnąć twojego upadku. Niby takie myślenie szybko może doprowadzić do paranoi, gdy jednak rzeczywistość mocno daje ci potwierdzenie na takie teorie, sam już nie wiesz co robić. Może najbezpieczniej byłoby zamknąć się samotnie w jakiejś głuszy i zapomnieć o prawie do bycia szczęśliwym?
Max Czornyj oprócz wątku głównego, w całość wplótł jeszcze dwa inne i przez dług czas pewnie, podobnie jak ja, będziecie próbowali zgadnąć jak też je uda mu się je połączyć. Przyznam, że mi się nie udało, a gdy już wszystkie karty były na stole, poczułem pewne rozczarowanie, bo ten finał wydał się jakiś naciągany. Może to jednak efekt zdublowania rozwiązania w dwóch książkach obok siebie? Gdybym miał je porównywać, chyba właśnie "Najszczęśliwsza" wciągnęła mnie bardziej. Sporo tu sekretów, rozrzuconych zagadek, niedopowiedzeń, a umiejętnie budowane napięcie trzyma nas w ciekawości aż do ostatnich stron (no, może przedostatnich). Drażniła mnie jedynie obsesja bohatera na punkcie tamagotchi, czyli opiekowania się zwierzątkiem w elektronicznej zabawce, zrzućmy to jednak na konto jego różnych traum i tego jak głęboko ucierpiała na tym jego psychika. Chociaż w sumie, to chyba nieźle pasowałoby również do jakiegoś psychopaty... A zresztą, co ja będę Wam zdradzał kto tu jest ofiarą, a kto sprawcą.
Niezły thriller psychologiczny i po lekturze pewnej ilości książek z tego gatunku, stwierdzam, że pewnie gdyby ktoś napisał to na zachodzie, tytuł mógłby do nas wrócić już z etykietą bestselleru światowego i z informacją o wykupionych prawach do ekranizacji. Dużo słabsze rzeczy w ten sposób były u nas reklamowane. Przy takich lekturach liczy się: pomysł, klimat i zaskoczenie. Najszczęśliwsza spełnia wszystkie te kryteria, bo nawet jeżeli marudzę przy finale, nie mogę zaprzeczyć, że mnie nie zaskoczył. Nawet jeżeli czegoś się domyślałem, to spora ilość mylnych tropów, nie pozwalała na to, by się połapać zbyt wcześnie. Mocne 4.
A ja sięgam po kolejną rzecz o zbrodni. Nie mam dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz