sobota, 8 września 2018

Dziwny przypadek psa nocną porą, czyli powrót świetnego spektaklu



Cykl NT Live, w Polsce emitowany w ramach Na żywo w kinach uwielbiam od dawna, ale wciąż pozostaje mi kilka spektakli starszych, których nie miałem okazji obejrzeć. Marzyłem m.in. o tym. I oto marzenie się spełnia. To może i War Horse kiedyś będzie powtórzony?

Dziwny przypadek psa nocną porą widziałem już na deskach Teatru Dramatycznego, ale o dziwo zorientowałem się, że do dziś nie napisałem o nim notki (nadrobię)... Książkę czytałem, ale dawno temu, więc pewnie kiedyś powtórzę.
W pamięci została mi jako dość zagadkowa lecz i zarazem zabawna historia na poły kryminalna. Najważniejsze jednak jest w niej to, że opowiadana jest z punktu widzenia chłopca ze spektrum autyzmu (i pewnie elementami Aspergera), więc patrzymy na świat poprzez jego wrażliwość, sposób odbierania świata i w ten sposób poznajemy to co dla nas jest być kompletnie obce i trudne do wyobrażenia.


Gdy widziało się jakąś sztukę w dwóch adaptacjach, trudno nie dokonywać porównań. W polskiej wersji na pewno więcej uwagi poświęcone zostało na kontakty społeczne chłopca, na jego próby nawiązywania kontaktu z niektórymi osobami. W spektaklu w National Theatre 15-letni Christopher Boone sprawia wrażenie odpychającego prawie wszystkich, łącznie z rodzicami. Tu znów na plan pierwszy wysuwa się to, w jaki sposób chłopiec odbiera trudną sytuację w domu, konflikt między rodzicami, to w jaki sposób został w to uwikłany. Śledztwo, które postanawia prowadzić w sprawie zamordowanego psa sąsiadki, doprowadzi go do odkrycia tajemnic, które mocno zaburzą jego życie. A przecież tak bardzo potrzebuje w nim stałości, poczucia bezpieczeństwa, pewnych rytuałów.

Christopher postanawia odważyć się na bardzo radykalny ruch: choć rzadko kiedy wychodził sam z domu, chadzał jedynie utartymi trasami, ucieka z domu, by pojechać do Londynu. Choć tak bardzo boi się obcych ludzi, nie potrafiąc nawiązywać z nimi prawidłowej komunikacji, bombardowany nowymi bodźcami, wyrusza w podróż, dzięki której stanie się dojrzalszy.






Na temat autyzmu trochę już filmów, książek powstało, ale wciąż obracamy się wokół dość dużych stereotypów, czyli np. dużych umiejętności np. matematycznych i jednocześnie ogromnych barier w kontakcie fizycznym, problemów w relacjach społecznych. Podobnie jak autor książki, twórcy adaptacji próbują w tę postać włożyć nie tylko takie ogólniki, ale również trochę emocji. Bo nawet jeżeli ktoś ich nie potrafi okazać, nie znaczy, że ich nie ma, że jest nieczuły. Christopher rzeczywiście dobrze czuje się w samotności, ma swój świat, który trzeba zrozumieć, ale to nie znaczy, że naprawdę nie potrzebuje i nie chce obecności innych ludzi.

W niełatwą rolę pierwszoplanową wcielił się Luke Tredaway i prawdę mówiąc jego postać jest tak poprowadzona, że kradnie naszą uwagę prawie w 100%. Nawet relacja między rodzicami, tak tu istotna, porusza nas o tyle, że wciąż, podobnie jak i oni, koncentrujemy się na Christopherze. Dobrze napisane i dobrze zagrane. A w dodatku dobrze pokazane. Bo nie powiedzieć przy tym spektaklu o warstwie wizualnej, to tak jakby nic nie powiedzieć.
Niby scena jest prawie pusta, a aktorzy stają się często jedynie tłem dla dla tego, by pokazać co się dzieje z bohaterem, trudno nie bić braw, widząc jak to jest wyreżyserowane przez Marianne Elliot. Od tłumu na stacji, przez pasażerów w metrze, czy sąsiadów do których puka prowadząc swoje śledztwo. To miniaturki, w których dużo jest ruchu, szybkich zmian, dziejących się na naszych oczach, chłopak odbija się od nich niczym piłeczka we fliperze.

I do tego światła. Tak naprawdę nie wiem jak odbiera się te wszystkie pomysły wizualne gdy siedzisz na widowni i widzisz całość tylko z jednego punktu widzenia, ale gdy masz możliwość spojrzenia poprzez kamery z tak różnych miejsc (choćby i od góry), efekt jest niesamowity. Podłoga, wirtualne ściany mogą nagle stać się ekranem, na którym coś jest wyświetlane, a bohater porusza się jakby w zupełnie innej przestrzeni. Spektakl idealnie sprawdza się właśnie w trakcie pokazów, gdy widzisz to jak to zostało przygotowane.
Nie wszystko mi się podobało (np. nie rozumiem czemu nauczycielka czyta książkę Chrisa i jakby wypowiada się w jego imieniu), ale generalnie jestem pod dużym wrażeniem. Znając wcześniej tekst, nie ma aż tak wielkiego zaskoczenia, ale i tak doceniam nie tylko warstwę wizualną, ale i pomysł na opowiedzenie tej historii, wydawałoby się bardzo trudnej do pokazania na scenie. Dzięki takim spektaklom możemy trochę lepiej zrozumieć np. osoby ze spektrum autyzmu, akceptować inność, być bardziej wyrozumiali na to, że ktoś potrzebuje trochę innego podejścia.
Naprawdę warto tę wersję Dziwnego przypadku psa nocną porą zobaczyć.






2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. chyba będzie jeszcze powtórka. Polecam stronę Na żywo w kinach bo tam są wszystkie terminy, nawet z mniejszych kin w Polsce. I polecam spektakl w Dramatycznym, bo to świetna rola Szczepaniaka

      Usuń