środa, 19 maja 2021

Zagadka drugiej śmierci - Karolina Morawiecka, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)

Kolejna miła i błyskawiczna odskocznia od poważniejszych tytułów. No co ja poradzę, że kryminalne komedie mnie odprężają i jak już zacznę jakiegoś autora, to potem na niego poluję. Pozostał mi jeszcze trzeci tom przygód Karoliny Morawieckiej (a tak, autorka nazwała identycznie bohaterkę) i jak tylko skończę Prostą sprawę na Legimi, pewnie wskoczy na komórkę.

Schemat - Sherlock i Holmes, tyle że to chyba bardziej w wyobraźni głównej bohaterki, która strasznie lubi zbierać sama cały splendor z rozwiązywania zagadek. Tak naprawdę wdowa robi sporo zamieszania, ale bez pomocy innych, chyba byłoby jej trudno dojść do finału - jej intuicja czasem ją jednak zawodzi. A ona nie lubi się przyznawać do błędów. Tym razem zostanie sama z prowadzeniem śledztwa, bo druga połowa tego duetu w spódnicy (no dobra, druga połowa jest w habicie), czyli siostra Tomasza, zostaje wezwana do Krakowa, by w siedzibie swojego zakonu pomóc w innej zagmatwanej sprawie. Mamy więc nie jedną zagadkę, a dwie prowadzone równolegle!


Ucieszyłem się, bo niby akcja całej serii toczy się w okolicach Ojcowa, dolina po raz pierwszy pojawia się tak wyraźnie jako miejsce akcji. To właśnie tu obie panie przyjeżdżają "na kijki", bo Morawiecka postanowiła się ciutkę odchodzić (a niby jak to robić jak sąsiedzi widzą). W sumie jej się nie dziwię - też wolałbym się odrobinę więcej ruszać i nie rezygnować ze słodkości :)

Trening zakończył się dość szybko, bo panie znalazły coś podejrzanego, co wydawało im się plamami krwi. A skoro na horyzoncie dawno nie było żadnej sprawy do rozwiązania, natychmiast podchwyciły trop, próbując przekonać policję, że na pewno doszło do morderstwa. Co z tego wyniknie nie mam zamiaru zdradzać.
Siłą książek z tej serii są sympatyczne postacie, a szczególnie Morawiecka, która wciąż balansuje pomiędzy oczekiwaniem hołdów (nie tylko za umiejętności detektywistyczne), a udawaniem skromności. Jej spojrzenie na świat, delikatnie powiedzmy, że dość staroświeckie, fajnie koresponduje z rezolutną i dodajmy z dość mocno feministycznym zacięciem, zakonnicą.
Lektura lekka, zabawna, no i z masą kulinarnych opisów, które mało odpornych mogą przyprawić o ślinotok, niczym psa głównej bohaterki :)

4 komentarze:

  1. Uwielbiam tę serię i jej bohaterkę. Tak, i jestem z tych czytelników, co się ślinią, gdy czytają o kulinarnych cudach, które Karolina Morawiecka żona po zmarłym aptekarzu (świeć Panie nad jego duszą) wyczarowuje w kuchni. Ubawię się zawsze po pachy. Do tego opowieści są nafaszerowane mnóstwem tropów literackich, co mi sprawia ogromną frajdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyznaję się, że i ja się trochę ślinię, pewnie gdyby autorka załączała przepisy, spróbowałbym coś takiego sam przygotować, choć pewnie efekt byłby taki jak z ciastami u Morawieckiej

      Usuń
    2. Autorka czasami wrzuca przepisy wdowy po aptekarzu na swoim FP na FB :) Powodzenia :))))

      Usuń
    3. ach! nie kuś, bo to może skończyć się katastrofą i depresją
      Ale profil już polubiony

      Usuń