Tyle, że to co ogląda się po raz n-ty, nie ma w sobie już nawet ułamka potencjału i siły tego kto pierwszy się odważył. Jeżeli ktoś oglądał filmy choćby Seidla, tego Wasilewski pewnie raczej znudzi niż oburzy. W przeplatających się historiach czterech kobiet dostrzeże samotność i ogromne pragnienie miłości, ale i tak będzie pewnie zadawać sobie pytanie czy to trzeba opowiadać w ten sposób.
W jaki? Ano trochę odhumanizowany, jakby się podglądało zwierzęta. W bohaterach są jakieś pragnienia i uczucia, ale wobec innych zachowują się jakby kierowali się jedynie najprostszymi instynktami. Jeść, napić się, kopulować. No może jeszcze dodajmy palenie jako sposób na radzenie sobie z nerwami. Ciekawe odtworzenie szarej atmosfery przełomu lat 80 i 90 tak naprawdę chyba jedynie zamydla sens tej historii, jej uniwersalność, bo widz próbuje się doszukiwać jakichś dodatkowych odniesień do polityki, przemian ustrojowych. A przecież te bohaterki z ich pragnieniami można by spokojnie przenieść w jakąkolwiek dekadę i wyglądałoby to podobnie.
Pustka. Męczenie się w obecnej sytuacji życiowej. Rozpacz, nawet jeżeli nie wyrażana, tłamszona w sobie, to taka że i tak słyszymy krzyk. Julia Kijowska, Magdalena Cielecka, Marta Nieradkiewicz i Dorota Kolak zagrały mocne role. Coś jednak naprawdę mnie w tym filmie uwiera, czuję w nim jakąś nienaturalność, brak szczerości, na siłę zohydzanie wszystkiego, odbieranie jakiejkolwiek nadziei.
Kto wie może kiedyś podejdę do niego jeszcze drugi raz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz