niedziela, 13 maja 2018

Kości proroka - Ałbena Grabowska, czyli boskie nauki i ludzkie ambicje

Twórczość Ałbeny Grabowskiej była dotąd dla mnie poza obszarem moich zainteresowań - ot obyczajowo i dla kobiet - choć o "Stuleciu Winnych" słyszałem bardzo dobre opinie. Tym razem autorka postanowiła napisać kryminał, więc moja ciekawość zwyciężyła. Zrobiła to trochę po swojemu, czyli pisząc o tym co dobrze zna (dzieciństwo w Bułgarii, a wcześniej pisząc swoją trylogię też umiejscawiała akcję tam gdzie obecnie mieszka) i mocno rozwijając wątek sytuacji psychologicznej i uczuciowej bohaterki. W tej sytuacji można by rzec, że choć na początku jest trup i prowadzone jest śledztwo, to tak naprawdę gdzieś schodzi on trochę na drugi plan, przysłonięty przez inne sprawy. Pierwszą jest oczywiście samo dochodzenie, które jak się okazuje zakreślone jest bardzo szeroko, a drugą są prowadzone równolegle dwa wątki historyczne. Wszystko niby się jakoś ciekawie łączy, ale początkowo może sprawiać to spory kłopot, by Jana Chrzciciela
powiązać sobie w głowie z trupem byłego posła.

Zacznijmy od początku. Płowdiw w Bułgarii - któż by się spodziewał, że mało nic mi nie mówiąca nazwa miasta oznacza miejsce, które jest dużo starsze niż wszystko co mamy na naszych terenach. To właśnie tu, w teatrze antycznym znaleziono zwłoki byłego polskiego posła. Nikt nie wie po co przyjechał do Bułgarii, a całą sprawę dodatkowo mocno gmatwa fakt iż na jego ciele wydrapano jakieś dziwne znaki. Z Polski ściągnięto do pomocy psycholożkę Margaritę, choć ona sama nie do końca czuje się kompetentna, by wydawać jakieś opinie w sprawie, w której odpowiedzi należałoby szukać daleko w historii. Tajemnicze symbole prędzej mogłaby odszyfrować jej matka, znana archeolożka, z którą bohaterka już dawno zerwała kontakty i jak się okazuje w pewnym stopniu to właśnie ona stoi za ściągnięciem córki do kraju. Pewnie na tej decyzji zaważył też fakt, iż dochodzenie prowadzi jej przyjaciel z dzieciństwa, ewidentnie w Margaricie zakochany. Polka przybywa więc w miejsca, które pamiętała z dzieciństwa i młodości, skąd uciekła po trudnym przeżyciu i próbuje zarówno poradzić sobie z oczekiwaniami dotyczącymi jej udziało w śledztwie, jak i własnymi emocjami i rozterkami dotyczącymi swojego życia.  

Cały wątek współczesny nie ma może jakiegoś szybkiego tempa, śledztwo przeplatane jest wątkami obyczajowymi i nie do końca jesteśmy pewni czemu policja rusza po tropie, który wydaje się dość przypadkowy. Nie czepiam się jednak, bo autorka po prostu zbudowała dość karkołomną konstrukcję i wcale niełatwo było powiązać tak odległe w czasie zdarzenia, udowodnić że kogoś dziś nadal mogą podniecać sekrety z przeszłości na tyle, że gotów jest dla nich zabijać. Przecież nawet czytają Dana Browna czasem stukamy się w głowę jak bardzo jest to naciągane. To już Grabowskiej wyszło to lepiej, dlatego że sami śledzimy równolegle opowiadane historie towarzyszącej Janowi Chrzcicielowi grupy uczniów oraz losy mnicha z sekty Bogomiłów z XII wieku. Gdyby to wszystko włożyć w usta któregoś z bohaterów, który niby to odkrywa, byłoby jeszcze dziwniej. A tak, sami sobie układamy elementy tej układanki, w której najważniejszym składnikiem okazuje się tajemna święta księga i kości, w których niektórzy widzą relikwie proroka. 
Autorka oczywiście koloryzuje pewne zdarzenia, trochę nagina rzeczywistość, również tą którą znamy z Pisma Świętego, czyni to jednak w sposób, który nie obraża inteligencji, pokazuje to wszystko poprzez subiektywne przeżycia pojedynczych ludzi i ich interpretację różnych wydarzeń, a nie jako jedną prawdziwą wersję wydarzeń. Muszę przyznać, że oba wątki historyczne czytałem z dużą ciekawością, zastanawiając się jak się to wszystko uda połączyć. I udało się. Co prawda samo wyjaśnienie w finale sprawia wrażenie jakby spadało z nieba, ale domyka się to w pewną całość, nie ma jakichś większych zgrzytów. Jedyna więc uwaga krytyczna idzie więc w stronę bardziej ogólną: konstrukcji książki. Dziwi bowiem to, że główna przyczyna śledztwa jakoś kompletnie schodzi na drugi plan i pojawia się dopiero w wyjaśnieniach w finale. Więcej uwagi policjanci i bohaterka poświęcają uganianiu się za księgą i tajemnicami z przeszłości, niż za kombinowaniem kto jest ewentualnym sprawcą. Może też ciut zbyt wiele miejsca poświęcone jest samej bohaterce i jej rozterkom, ale to już opinia faceta, a kobietom pewnie się to będzie bardzo podobać.
Przeczytałem z przyjemnością, jednak zaznaczam że ja po prostu mam słabość do książek wykorzystujących motywy historyczne (chyba jeszcze od czasów Pana Samochodzika). Gdyby ktoś szukał wciągającego kryminału współczesnego, to chyba jednak nie tu.

2 komentarze:

  1. Również mam słabość do książek z motywem historycznym ;) Z przedstawionych trzech przestrzeni czasowych, najbardziej zainteresowały mnie losy braci bogomiłów.

    Pozdrawiam!

    annrecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, ten wątek chyba był najbardziej wciągający, bo też najmniej przewidywalny, nieznany

      Usuń