Wydawnictwo Smak słowa odkryło dla nas Horsta, o którym pisałem kilka
dni temu, zafundowało nam kryminały kulinarne, a teraz szykuje dla nas
kolejny cykl. Trochę inny w stylu, klimacie, to raczej propozycja dla
tych, którzy lubią klasykę typu Agathy Christie. Ale powiem Wam, że to
całkiem smakowita rzecz. Trochę leniwa atmosfera francuskiej Prowansji,
stare miasteczko Aix-en-Provenc, dobre
wino, pyszne jedzenie, piękne okoliczności przyrody... I morderstwo? A
może jednak wypadek. Sprawa jest dziwna, bo miejscowy szlachcic wypada z
okna, we własnym domu. Może jednak ktoś mu "pomógł"?
Śledztwo prowadzi sędzia Antoine Verlaque, a pomagać mu będzie jego dawna miłość profesor prawa, Marine Bonnet. To właśnie ta para będzie bohaterami kolejnych tomów cyklu.
Zabawna
i ciekawa jest ich relacja - kiedyś się rozstali i choć wiele ich
poróżniło, najwyraźniej mimo uraz nadal do siebie tęsknią, są o siebie
zazdrośni. Tym razem zbliżyła ich sprawa, bo Marine przyjaźniła się ze
zmarłym, znała go dość dobrze, ale zdaje się, że cały coś iskrzy między
nimi i pewnie oboje będą szukać kolejnych pretekstów, by ze sobą pobyć.
Zwłaszcza, że wspólne prowadzenie dochodzenia jest trochę przełamaniem
codziennej rutyny. Można np. za pieniądze podatników wyjechać sobie na
Lazurowe Wybrzeże... Sporo tu takich smaczków. Sędzia Verlaque może nie
jest super przystojny, ale ma w sobie coś magnetycznego, a powiedzieć o
nim, że lubi luksus i przyjemności, to jakby nic nie powiedzieć.
Przypominał mi trochę Eberharda Mocka z pierwszych książek Krajewskiego -
elegant, dla którego najdroższe cygara, ubrania, wino, posiłki w
najlepszych restauracjach są czymś co nadaje sens jego życiu. No i
kobiety. No bo jak tu kochać tylko jedną... Bardzo specyficzna postać.
Trochę zapatrzony w siebie snob i egoista, ale jakaś iskierka empatii
jeszcze się w nim tli.
Akcja toczy się niespiesznie, jedynie finał
trochę jest mocniejszy, a wszystko jak wspomniałem ma atmosferę dawnych
historii kryminalnych, gdzie raczej nie było psychopatów, a główne
powody zbrodni, to ludzkie emocje, nad którymi ktoś nie potrafi
zapanować.
Intryga nie jest bardzo skomplikowana, ale za to sam
klimat całkiem fajny. Coś innego od tego co w kryminałach ostatnio u nas
przeważa.
Lubię kryminały w klimatach retro, a do Agathy Christie mam ogromny sentyment od czasów dzieciństwa i nadal chętnie sięgam po jej książki. Prawdopodobnie więc "Śmierć w Chateau Bremont" trafi w moje gusta. :)
OdpowiedzUsuń"Śmierć w Chateau Bremont" może faktycznie przypominać książki Agathy Christie. Sielankowe tło, niespieszna fabuła, ciekawa relacja głównych bohaterów i oczywiście tajemnica - czyta się bardzo przyjemnie i pozostaje chyba tylko sięgać po kolejne tomy. :)
OdpowiedzUsuń