niedziela, 30 marca 2025

Zmęczenie materiału - Marek Šindelka, czyli ile jeszcze możesz wytrzymać

Marzec kończę książką i to niełatwą. Pozostawia ona jednak po sobie tyle emocji, że postanowiłem nie odkładać dłużej pisania o niej, może ktoś po nią wkrótce sięgnie. Temat wciąż na czasie - nasz stosunek do imigrantów, do tych którzy szukają tu jakiegoś sposobu na poprawę swojego losu. Niby napisano już trochę na ten temat, ale ta na poły poetycka, trochę niedopowiedziana powieść, w dziwny sposób porusza serce. 
 

Tak blisko nas. I podobne rzeczy dzieją się i u nas. A my wolimy nie widzieć, przyklaskując rządowi, który nie tylko uprawia podobną politykę jak i poprzedni jeżeli chodzi o blokowanie granicy z Białorusią i pushbacki, to teraz dokłada kolejny niehumanitarny gest. To już nie tylko brak pomocy medycznej, brak szansy na ośrodek, ale nawet ci, którzy już znajdą się po naszej stronie, nie będą mogli złożyć wniosku o status uchodźcy. Nikogo nie interesuje twoja historia. Twój ból. Ważne są wybory, samozadowolenie i argument zagrożenia jakim podobno są dla naszego poczucia bezpieczeństwa wszyscy imigranci. 

Kobiety i dzieci również? 



Nie znamy imienia bohatera. Wiemy jedynie że podczas nielegalnej ucieczki do lepszego świata zostaje rozdzielony ze swoim starszym bratem, jedyną mu bliską osobą. Gdy trafia potem do ośrodka dla uchodźców, nie przestaje myśleć o tym iż musi go odnaleźć, szuka więc możliwości ucieczki.

W kraju którego nie zna, gdzie wszystko wydaje mu się wrogie i bez życia, wędruje w kierunku, w którym jak mu się wydaje powinien dotrzeć też jego brat.

Strach. Zimno. Determinacja. Samotność. Głód. I pewnego rodzaju bezradność, poddanie się temu co ich czeka. Nie ma w nich przecież agresji, nawet jeżeli chcą bronić swojego życia. Biernie poddają się losowi, mając nadzieję że jednak wszystko dobrze się skończy. Jeżeli macie jakieś wyobrażenia na temat tego jak traktowani są ludzie przez tych, którzy ich przerzucają przez granicę, to raczej szykujcie się na jeszcze gorsze obrazy.

Patrzysz na te wszystkie autostrady, przedmieścia, grodzone osiedla, wielkie magazyny i hale oczyma kogoś dla kogo to zupełnie nieznany świat.

Dziecko w zbyt cienkim ubraniu, w rozlatujących się butach, napotykające kolejne ogrodzenia, błądzące po bezdrożach i po lasach pełnych śniegu, bojąc się pukać do jakiegokolwiek domostwa po ratunek. Gdy masz przed sobą taki obraz myślisz sobie: film wojenny, może współczujesz dziecku żydowskiemu, które uciekło z transportu. Ale nic z tych rzeczy. Tak wygląda rzeczywistość tu i teraz, w naszym kawałku Europy. Czy musi tak wyglądać zależy również od nas. 
Jestem naiwny i głupi? Ok. Wolę być taki niż bez serca.


Surowe. Poruszające. Dla tych którzy jeszcze nie zobojętnieli.

I jako uzupełnienie mojej notki informacja od wydawcy:
Bodźcem do napisania „Zmęczenia materiału” dla Marka Šindelki stała się tragedia ponad siedemdziesięciu uchodźców, w tym czwórki dzieci z Syrii, których latem 2015 roku znaleziono martwych w ciężarówce chłodni na autostradzie A4 w Austrii. Migranci dusili się w szczelnie zamkniętym, opuszczonym przez przemytników pojeździe podczas gdy czeskiemu prozaikowi rodziło się w tym samym czasie dziecko. Kontrast ów oraz społeczna niesprawiedliwość wstrząsnęły autorem do tego stopnia, iż postanowił dać ujście swoim emocjom, wejść w uchodźcze buty a tym samym oddać głos uciekającym nieletnim uchodźcom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz