Skoro środa to i czas na kryminał. Kolejne spotkanie z autorem, którego dotąd nie znalem a tu już parę pozycji na koncie. Po rekomendacji znajomej no i skuszony motywem górskim wziąłem na warsztat. I w sumie nie żałuję, bo to całkiem sprawnie napisany thriller kryminalny.
Sprawę sprzed lat, gdy w Zakopanem odnalezione zostaje ciało nastoletniej dziewczynki, a o jej zamordowanie oskarżony zostaje sąsiad, wygrzebuje dziennikarz śledczy z Krakowa. Początkowo może i miał to być tekst typu true crime, ale zbyt wiele tu łuk i nieścisłości by nie wzbudziły one wątpliwości. Trzeba więc samemu zbadać sprawę. Tylko z kim rozmawiać skoro dla wszystkich to temat zakończony. Choć zanim wniesiono oskarżenie, po wstępnym przesłuchaniu podejrzany popełnił samobójstwo, jakoś nikt nie miał wątpliwości i ludzie nie chcą do tego wracać.
Policja nie lubi przyznawać się do błędów, prawda? Zwłaszcza jeżeli w sprawie popełniono jakieś błędy lub nadużycia. Zamordowanie dziecka zawsze bulwersuje i czasem trudno zapanować nad emocjami, a tu ofiarą była traktowana przez długi czas w okrutny sposób. Niektórzy mieli więc chęć wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. A może komuś zależało na tym by coś ukryć?
Bartłomiej Kowaliński zgrabnie myli tropy, wzbudza podejrzenia, miesza nam w głowie, byśmy wraz z dziennikarzem patrzyli w różnych kierunkach. Kto kłamie, kto coś zataja, a komu można zaufać i prosić o pomoc? Atmosfera robi się napięte bo policja najwyraźniej chce sięgnąć po bardziej radykalne metody by wybić bohaterowi prowadzenie śledztwa. Znawcy przepisów prawa pewnie zgrzytną zębami i powiedzą że to mało realne, że przerysowane, zostawmy jednak autorowi prawo do odrobiny fantazji.
Tatr jak na mój gust niewiele, Zakopanego może więcej, ale sama historia dość ciekawa. Pewnie motyw chat na odludziu raczej pasuje do innego pasma górskiego, daruję jednak i to. Nie będę się tym razem czepiał - jak na debiut dość sprawnie poprowadzona (szczególnie w drugiej części) akcja, dobrze się to czyta, a że chwilami jest trochę sztuczności w dialogach i niektórych scenach to już detal. Kryminałów pisze się i wydaje u nas tyle, że trudno oddzielić ziarno od plew, wybrać te ciekawsze. "W zmowie z mordercą" połknąłem bez większego skrzywienia i nudy :) a to u mnie wcale nie tak ostatnio częste - mam chyba z 5 tytułów o których nawet zastanawiam się czy pisać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz