Jeżeli pamiętacie moją recenzję Oszpicyna (kliknij tu) Krzysztofa A. Zajasa i jeżeli lubicie mieszankę grozy, thrillera, zagadek z przeszłości i małomiasteczkowego klimatu, łapcie kolejną nowość od tego autora. Uwaga - tym razem wydana zdaje się jedynie jako audiobook i ebook, więc bez wersji papierowej. Może ze względu na niedużą objętość? W końcu minipowieści nie sprzedają się u nas tak dobrze, królują grubaśne tomiszcza, a przecież papier coraz droższy.
Duch z wyspy ma w sobie coś zbliżonego do tego co udało się uchwycić już w Oszpicynie - bohater otrzymuje jakieś znaki z zaświatów, by zainteresować się pewną sprawą, a przyjeżdżając do niewielkiej społeczności, wchodzi w zagmatwaną plątaninę układów, napięć i zależności. Niby sam niewiele może - to po stronie lokalsów jest siła i nie zawahają się jej użyć jeżeli będzie im mieszał w interesach. Ale jeżeli pomoże mu trochę jakaś paranormalna siła...
Bez jej pomocy jest trochę jak dziecko we mgle - w końcu nawet nie miał ochoty wracać w rodzinne strony. Wyjechał, skończył studia, ma swój świat, a tu jakby czas trochę się zatrzymał. Dla tych z którymi się wychowywał, było tak jakby ich zostawił, jakby uciekł, po co więc wraca, skoro nie ma o czym z nimi rozmawiać. Chce ich pouczać? Jak mógłby im pomóc. I jak wyjaśnić to wszystko co tu go spotyka, bez zaakceptowania że mogą działać tu siły, których kompletnie sobie nie wyobrażał albo czytał o nich w literaturze klasy B. Teraz dotyka ich namacalnie.
Największą frajdę w takich historiach sprawia zawsze ich atmosfera i do tego autor ma na pewno talent. Niby bohater snuje się i jego działania są dość przypadkowe, ale każda rozmowa, każde spotkanie odbierają mu pewność siebie, wywołują lęk, budują jakąś tajemnicę. Nie rozumie co się dzieje, nie wie co robić, tyle że chcąc przeżyć a być może również próbować chronić siostrę i ludzi których poznał, nie może się poddać. Wciąż więc szuka odpowiedzi i sposobów, by przeżyć, by rozwikłać zagadkę, by ukarać tych, którzy chcą wyrządzić mu krzywdę. I by wymierzyć sprawiedliwość. Nie ukrywajmy bowiem tego, że podobnie jak w Oszpicynie dusze z zaświatów chcą po prostu zemsty i stąd ślady jakie zostawiają i jakieś ich działania, które mają im pomóc.
Wspomniałem na początku że jest dość krótko i to chyba jedna z nielicznych wad tej historii - zanim się na dobre rozkręci, już zmierzamy do finału, nie wszystko dało się więc rozwinąć czy pogłębić tak jak by tego oczekiwał czytelnik. A może to jednak plus? W końcu przeciąganie pewnych rzeczy może jedynie wprowadzić pierwiastek nudy.
Na pewno świetny początek, duże brawa za atmosferę niepokoju, w której odbija się zagrożenie nie tylko to ziemskie, realne, ale i to, którego kompletnie nie ogarniamy naszym umysłem. Potem ciut przyzwyczajamy się do tych niesamowitości, a ciut monotonny sposób prowadzenia narracji sprawia, że napięcie ciut spada. Potem szybki finał.
Ja jestem na tak, bo niewiele u nas tego typu historii, trochę w stylu Kinga, ale mocno osadzonych w naszych prowincjonalnych realiach. Dobra groza zawsze na propsie :) Darda ma konkurencję. Jest mrocznie, elementów fantastycznych tak w sam raz.
Ducha z wyspy znajdziecie na www.pulpbooks.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz