Trochę sypnęło spektaklami więc robią mi się zaległości w opisywaniu, nie dziwcie się więc, że będzie teraz trochę więcej notek teatralnych.
"Przebłyski" łączą z nie tak dawno opisywanym "Niespodziewanym powrotem" trzy rzeczy - autor sztuki, czyli Serge Kribus. Teatr Gudejko, który stoi za produkcją obu spektakli oraz Daniel Olbrychski, który pojawił się w obu w roli głównej. Spraw wspólnych pewnie można by wskazać więcej, dłubiąc w treści sztuki, ale te trzy niech się pojawią jako dość istotne. Podobno autor sztuki widział polską wersję "Niespodziewanego powrotu" i na tyle spodobał mu się Olbrychski, że kolejną napisał specjalnie z myślą właśnie o nim. I tak, po francusku powstały "Przebłyski", a nasz aktor pewnie będzie grał w obu wersjach.
Podobnie jak inne spektakle Teatru Gudejki ten również będzie wędrował po kraju, a premierę można było zobaczyć w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Ciekaw jestem odbioru przez publiczność, która chętniej do domów kultury w całym kraju uczęszcza na komedie i lżejsze przedstawienia. "Przebłyski" do lekkich nie należą.
Czy wystarczą nazwiska Daniela Olbrychskiego oraz Jadwigi Jankowskiej-Cieślak, żeby zadowolić masowego odbiorcę? Czas pokaże. Grają wybornie, ale tekst nie należy do łatwych i przyjemnych.
Nawet powiedziałbym, że dziwię się reżyserującej spektakl Agacie Duda-Gracz otwierania go serią dość obrzydliwych "żartów" o Żydach. Miałbym chyba obawę, że ktoś potraktuje je serio. Tymczasem tu stanowić mają trochę formę odreagowania, zrzucenia z siebie ciężaru społecznego traktowania pochodzenia jako sprawy mającej wpływ na to jak cię widzą. Oto starzejący się człowiek (Olbrychski), przy sporym stole rozpoczyna dialog na temat tego jak wyglądało jego życie i jak ono wygląda teraz. Adresatem różnych żali, pretensji, ale i komplementów, wspomnień jest jego towarzyszka życia (kapitalna Jankowska-Cieślak), trochę go temperująca, łagodząca jego charakter. Gdy znika z jego życia, pozostaje jedynie pustka. I przebłyski dobrych wspomnień. To już chyba pora żeby żegnać się z życiem, bo nic już nie cieszy.
Sen? Jawa? Widzimy Józefa zaniedbanego, zgorzkniałego, w brudnym szlafroku i podkoszulku, jego żona Rosa w odróżnienia od niego jest elegancka, wciąż z klasą. Przez lata nie okazywał jej zbyt wiele miłości, u kresu życia dopiero widzi ile światła w nie wnosiła. Doświadczenie holocaustu, nienawiści naznaczyło jakoś w dziwny sposób i jego, zajmując jego serce złością, agresją. I teraz widzi jak bardzo został sam.
W tej dość smutnej historii o przemijaniu udało się wprowadzić dziwną lekkość poprzez muzykę (grający na gitarze Wojciech Krzak) i świetny wokal (Maja Kleszcz) - obecność na scenie młodych, choć to nie oni są na pierwszym planie, w dziwny sposób odmładza dwójkę naszych bohaterów, gdy wracają do przeszłości. Chwilami jest zaskakująco, no bo jeżeli ktoś łączy surową scenografię z wiszącą kozą jak z malarstwa Chagalla, piosenkami współczesnymi i przekleństwami, to może się to sklejać z trudnością. Ale wiecie co? Niełatwy spektakl, na pewno jednak oryginalny. I choćby dla samej przyjemności zobaczenia tego duetu aktorskiego (grali wcześniej razem chyba przed ponad 40 laty) - warto! A głos Mai Kleszcz też świetny!
Więcej o spektaklu: Kliknij tu
Autor: Serge Kribus
Tłumaczenie: Bogusława Frosztęga
Reżyseria/Scenografia/Kostiumy: Agata Duda-Gracz
Obsada: Jadwiga Jankowska-Cieślak, Daniel Olbrychski
Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk
Muzyka na żywo: Maja Kleszcz, Wojciech Krzak
Produkcja: Teatr Gudejko, Krystyna i Daniel Olbrychscy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz