Gdybym napisał o tej produkcji gdy było o niej tak głośno ileś tygodni temu, pewnie poddałbym się chórowi zachwytów. Gdy trochę emocje opadły, stwierdzam że mimo kilku dobrych scen, klimatu i ciekawej roli Barry'ego Keoghana, sam scenariusz nie jest jakoś zaskakujący ani nowy. Choć w trakcie seansu czuje się to napięcie, kierunek w jakim potoczy się ta historia jest dość przewidywalny. A finał nawet zbyt przerysowany i dosłowny, jakby miała to być nie tyle opowieść o ambicjach, zazdrości i żądzy, ale jakiś diaboliczny plan, który od początku miał na celu wymordowanie wszystkich niczym w Zagładzie domu Usherów.
Saltburn pewnie niektórych będzie szokować scenami niczym z thrillera erotycznego i to jest chyba tu najciekawsze - nie wiesz do końca czy zainteresowanie Oliviera Felixem, czyli przystojnym i bogatym młodzieńcem z wyższych sfer jest szczere, czy jednak od początku podszyte interesownością.
Na pewno udało się ciekawie rozpisać postać głównego bohatera - a Barry Keoghan kapitalnie to zagrał. Ta bezczelność powtarzania różnych kłamstw, ten ledwie wyczuwalny lęk że coś się wyda, to nieustane kombinowanie żeby rozgrywać własną grę, umacniać swoją pozycję. Wkraść się w łaski najpierw jako jeden z przyjaciół, potem być może nawet zaakceptowany jako część rodziny, ktoś w rodzaju biednego kuzyna, który może z nami korzystać z życia. Dla biednego chłopaka to niczym raj - pałac, służba, spełnianie wszelkich zachcianek. Dla nich to norma, a on realizuje swoje marzenie. Ale wciąż mu mało, a żeby tego nie stracić, musi wciąż manipulować, rozgrywać członków rodziny, po to by uzyskać ich akceptację, by wydać się bardziej interesującym.
To balansowanie między niepewnością, niewyrobieniem, a udawaniem zblazowanego równie bardzo jak oni, mający wszystko na jedno kiwnięcie palcem jest arcyciekawe. Wydaje się, że ten człowiek jest zdolny do wszystkiego, pozbawiony zasad, a jednocześnie wciąż gra kulturalnego, grzecznego, po prostu idealnego do bólu. Jako student, przyjaciel, powiernik, kochanek...
Dramat i thriller, a jednocześnie elementy czarnej komedii. Seans naprawdę ciekawy, choć czy rzeczywiście tak wspaniały i przełomowy? Po kilku miesiącach już chyba trochę chłodniej i bardziej realistycznie możemy na niego spojrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz