Materiału na miesiąc, więc nic tylko sobie teraz to rozplanować, ale ponieważ wciąż dochodzą rzeczy świeże, to będzie trudno to pomieścić... Może będę przeplatał rzeczy starsze i nowsze, żeby o niczym nie zapomnieć? Do końca tygodnia miałem uporać się z zaległościami teatralnymi ale w tym tygodniu kolejne dwa spektakle :)
Na dziś o filmie, o którym chciałem pisać w święta. Choć jego premiera dopiero za około miesiąc, już pewnie można go gdzieś upolować na pokazach specjalnych. I moim zdaniem zdecydowanie warto. Jak większość filmów Kena Loacha. Gość mimo wieku (choć teraz zapowiada pożegnanie) nie traci serca, które ma zdecydowanie po lewej stronie. W swoich filmach opowiada zwykle o ludziach prostych, których system ma trochę w nosie, o tych najbardziej poszkodowanych przez różne zmiany społeczno-polityczne. I tak jest i tym razem. Ponieważ jednak czuje zmiany jakie zachodzą w Europie, tym razem przygląda się również imigrantom, którzy wciąż szukają tu lepszej przyszłości, a napotykają niejednokrotnie na niechęć i zarzuty, że rządy bardziej pomagają im niż własnym obywatelom.
Czy w czasach gdy więcej w nas nieufności, strachu o przyszłość, wrogości i frustracji, jest jeszcze możliwa przyjaźń, życzliwość i solidarność?
Nie ukrywam, że takich historii szukam i potrzebuję, bo mam wrażenie że niczym kropla drążą skałę naszej obojętności. Nie zawsze dobrze się kończą, nie obiecują powszechnego szczęścia, ale pokazują że mimo wszystko można robić coś dobrego, a to dobro zwykle w jakiś sposób powraca, zaraża innych. W moich ostatnimi czasy dość depresyjnych stanach, to taka łyżka miodu do herbaty...
Niewielkie miasteczko na północy Anglii. Dawniej tętniące życiem, pełne dumnych górników, którzy ciężko pracowali i cieszyli się, że mogą zapewnić przyszłość dla swoich rodzin. Dziś niewiele z tego zostało w ludziach... Czują że przegrali, że są zapomniani i trochę wegetują, ciesząc się z drobnych rzeczy. Stać ich na piwo w lokalnym pubie, na to by coś zjeść i nawet więcej nie oczekują od życia. Wielu tych, którzy jeszcze chcą walczyć, wyjeżdża, a ich domy natychmiast skupują jakieś dziwne firmy i wynajmują za niewielkie pieniądze imigrantom, którzy sprowadzają się wtedy wielopokoleniowymi rodzinami. Nic dziwnego, że lokalsi są wściekli na takie porządki i nawet akty przemocy i nietolerancji jakoś są dziwnie ignorowane lub usprawiedliwiane. Niby żaden sam by nie uderzył, tylko pod nosem rzuca inwektywy, ale gdy chłopak sąsiedztwa pobije w szkole "ciapatego", to szuka się usprawiedliwienia. "Nie jestem rasistą, ale...". Pewnie każdy z nas słyszy takie teksty.
W takiej atmosferze poznajemy TJ Ballantyne'a, właściciela pubu, który ciągnie już ostatnimi oszczędnościami. On mimo że mu ciężko, potrafi nie tylko porozmawiać, posłuchać, zainteresować się, ale i nie odmówi pomocy gdy się go o to poprosi. I tak, mimo początkowych napięć rodzi się coś niesamowitego - miejsce pomocy dla biednych, niezależnie od pochodzenia, kultury i wyznania, z którego korzystają zarówno Syryjczycy jak i miejscowe dzieciaki, które też nie zawsze mają co jeść, gdy rodzic woli zaglądać do butelki niż do lodówki. Tak wiele ich różni, ale jak się okazuje sporo też łączy. I razem mogą się wspierać, a dzięki temu odzyskać też poczucie godności. Komuś są potrzebni, dla kogoś są ważni.
Gdy na końcu ogląda się autentyczne zdjęcia z niewielkiego miasteczka koło Durnham, uświadamiamy sobie, że to nie fikcja, że na Wyspach takie doświadczenie wspólnoty się zdarza i właśnie ono zainspirowało Loacha do stworzenia tego filmu. Może i dość emocjonalnie mało skomplikowanego, odbieranego jako lewicowa agitka, ale wiecie co? Mam to w nosie. I myślę, że daleko temu reżyserowi do politycznej demagogii. Czasem może i upraszcza, sprawia że zawsze nasze serce biegnie ku temu słabszemu, czyż jednak właśnie tak nie powinno być?
Może i ciekawie byłoby zobaczyć socjologicznie i psychologicznie pogłębione obrazy i postacie, Loach jednak zawsze woli poruszać widza jakąś historią. Trochę moralizuje, daje proste diagnozy, ale tak mało jest dobrych filmów tego typu. Jego - zawsze trzymają poziom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz