wtorek, 16 kwietnia 2024

Wypaleni na serio lub niby dowcipnie, czyli Pokój nauczycielski i Pieprzyć Mickiewicza

Może i nie bardzo można te filmy porównywać, ale pisząc o nich chcę uwypuklić przepaść jaka między nimi jest. Niemieckiego kandydata do Oscarów, Pokój Nauczycielski obejrzałem z zainteresowaniem i ściśniętym gardłem niczym najlepszy thriller. Może nie opowiada on dużo o samych dzieciakach, raczej uwypukla słabości systemu, który mówi nauczycielowi co wolno, a co nie, kompletnie nie dostarczając narzędzi praktycznych na sytuacje kryzysowe. Procedury - to słowo klucz, bo one mają pomagać, a tymczasem często okazują się bezduszne i zbyt sztywne. Tymczasem gdy brakuje umiejętności powraca to co podświadomie gdzieś wciąż tkwi w człowieku: wywieranie presji, manipulowanie, oskarżanie itp. 

Nie jest łatwo dziś być nauczycielem, gdy od rodziców czy nawet od kolegów nie zawsze możesz spodziewać się wsparcia, a od dziecka współpracy. Robisz co możesz, ale i tak niewiele za to otrzymujesz podziękowań - podobno to twoja praca. A gdy chcesz zrobić więcej niż minimum, czujesz że gdyby tak dotrzeć do jakiegoś ucznia i rozwiązać jego problemy, to możesz jeszcze narazić się na kłopoty. Uczniowie mówią o swoich prawach, walczą o swoje, oskarżają o nadużycia, przemoc czy łamanie przepisów, a nauczyciel...


To film nie tylko o przemianach w społeczeństwie, wielokulturowym i tolerancyjnym, jednak wciąż gdzieś w głębi zachowującym pewne uprzedzenia, do których głośno nikt się nie przyzna. Dla mnie to wołanie o to by idealiści, ci którzy mają serce do pracy z dzieciakami, mieli wsparcie i byli docenieni. Jeżeli oni się wypalą, to niedługo nie będzie komu uczyć naszych pociech, bo ci sensowni i pełni zapału uciekną gdzie pieprz rośnie. To krzyk bezradności.

I to w szkole, która ma piękne hasła na ustach: zaufanie, bezpieczeństwo, równość, szacunek. Co jednak gdy ktoś łamie zasady, np. kradnie? Jak go znaleźć, jak to rozwiązać?

Czy masz prawo rzucić oskarżenie, jeżeli nie masz pewności, nie masz dowodów, a jedynie przeczucie? Carli Nowak wydaje się to fatalnym błędem, ale sama go również popełnia, a im dalej nakręca się spirala plotek i urzędniczych czynności, tym jest bardziej przerażona. Z drugiej strony - czy można było odpuścić, zasłonić oczy i uszy udając że nie ma problemu?

Naprawdę ciekawe i wcale nie tak oczywiste jak mogłoby się wydawać.


Polska produkcja o szkole, czyli Pieprzyć Mickiewicza różni się nie tylko tym, że opowiada o starszej młodzieży, ale i tym, że w tak nachalny sposób próbuje udawać produkcję im przyjazną - hej zobaczcie jacy jesteśmy spoko, mówimy Waszym językiem, rozumiemy Was, Wasze problemy. Gówno prawda. To film kolesi po trzydziestce, którzy pokazują nam jak sobie wyobrażają szkołę, młodych i silą się na żarty nie najwyższych lotów. W szkole nie ma według nich miejsca dla normalsów, czyli albo gotki, albo skatersi, jakieś blachary, luzacy, którzy na wszystko mają wywalone. Sami o sobie mówią że do niczego się nie nadają, są skreśleni przez system, więc im nie zależy, olewają naukę, straszą nauczycieli, piją, ćpają, tylko w sumie nie wiemy w takim razie po co chodzą do szkoły.

O ile można by zadawać pytania czy w niemieckiej produkcji wszystkie detale mogą odzwierciedlać rzeczywistość, czy nie przerysowuje się prawdy, to w filmie z Dawidem Ogrodnikiem prawie wszystko sprawia wrażenie jakiejś cringe'owej wizji, w której nauczycielem może zostać ktoś bez studiów nauczycielskich, nauczyciele zachowują się jak idioci, a młodzi balują bez kontroli, ale gdy przychodzi odpowiedni moment są grzeczni niczym pierwszaczki i tak też rozmawiają z dorosłymi. 

Choć lubię Ogrodnika nawet on nie ratuje tej produkcji. To silenie się na bycie równiachą, ech szkoda gadać... Zresztą aktorsko chyba właśnie młodzi mają tu więcej w sobie energii i są ciekawsi, tyle że scenariusz wepchnął ich w jakieś ramki. Rany jakie to słabe. Romansik, bajeczka i kompletna strata czasu. Na plus chyba jedynie ścieżka dźwiękowa. I tyle, bo więcej nawet nie mam ochoty pisać. Żenada i tyle. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz