Rok 2074. W Stanach Zjednoczonych wybucha druga wojna secesyjna, Południe staje przeciw Północy, a polem konfliktu ma być zakaz wykorzystywania paliw kopalnych (czyli również ropy). Czy rzeczywiście to spór o ekologię może być zarzewiem nowych konfliktów i dzielić nie tylko polityków, ale i zwykłych ludzi? Kto wie. Wiadomo jednak, że tworząc różne wizje futurystyczne pisarze nie tyle bawią się w proroków, wizjonerów, co próbują ubrać w słowa i obrazy przyszłości swoje dzisiejsze niepokoje, przemyślenia lu przeczucia. Dlatego najciekawsza tu jest nawet nie tyle nowa wizja świata, w którym to ląd Afryki ma być oazą spokoju i dobrobytu, a reszta zatraca się w jakichś konfliktach, zresztą umiejętnie podsycanych. Bardziej porusza klimat tej historii, uchwycenie nastrojów ludzi, którzy traktują się jak największych wrogów, choć przecież nie tak dawno żyli w jednym kraju. Jak to szybko może się zmienić. Zazdrość, jakiś odpowiednio nagłośniony akt przemocy, trochę propagandy, może ofiary w rodzinie i oto gotowy przepis na to jak rekrutować kolejnych żołnierzy do swojej walki. Wojny w której bomba wysadzona w tłumie przez samobójcę, może być równie skuteczna jak armie na froncie. Zresztą prawdziwego frontu tu nie ma, jest granica surowo pilnowana, są obozy dla uchodźców, a mimo to walka trwa. Cicha, podjazdowa, prowadzona po to, by nikomu nie przyszło negocjować pokoju. Ten byłby przyznaniem się do porażki.
Ta lektura może i nie porywa, ale jednak zaciekawia, wciąga różnymi detalami, tym jak prowadzone jesteśmy w tej historii do finału, który otwiera nam oczy. To opowieść młodej dziewczyny dorastającej w obozie dla uchodźców, potem zapalczywej bojowniczki o sprawę, a potem... No właśnie. Autor jest dziennikarzem, byłym korespondentem wojennym i to chyba dzięki temu potrafi tak dobrze oddać los cywilnych ofiar takich konfliktów, beznadzieję w jakiej się tkwi czasem latami, ten zapał, który może mają bojownicy tam rekrutowani, ale i gorycz tego gdy już człowiek zrozumie, że to wszystko ma niewiele sensu. Że jesteś jedynie mięsem armatnim dla ludzi, którzy wysyłają bojowników do walki, choć wiedzą, że nie ma ona wielkiego sensu. Dla nich ma, bo oni stojąc na jej czele, mogą coś dla siebie ugrać...
To dość ponura wizja tego jak się zabija nadzieję, jak dochodzi do zniszczenia ludzkiej psychiki przez utrzymywanie człowieka pod okupacją, w niepewności o przyszłość, w lęku i cierpieniu. Serce wtedy łatwo daje się wypełnić mrokiem, a zadane rany zamieniają się w blizny na całe życie. Nie oczekujcie więc, że kogoś z bohaterów tu polubicie, że będziecie mu kibicować. W tej dystopii nie ma tych "dobrych", którzy mieliby wygrać. Bo tu nie może być być wygranych.
Ciekawe, choć na pewno nie jest to literatura łatwa i przyjemna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz