Niejednokrotnie udaje się ładnie wiązać sprawy współczesne i te z lat służby tych, których poznaliśmy w cyklu milicyjnym. Dziś, choć los rzucił ich w różne miejsca, gdy pojawi się sprawa, w której mogą sobie pomóc, czynią to bez wahania. Zawsze łatwiej gdy ma się pieniądze, nie jest się ograniczonym rozkazami i np. można kogoś przycisnąć by przyznał się do winy, prawda? I choć podkomisarz Aneta Nowak ma wątpliwości czy otwarcie akceptować ich metody, jeżeli może pomóc to jej w rozwikłaniu sprawy, nie ma zamiaru protestować. Docenia zresztą fakt, iż to właśnie wychowankowie Brodziaka, Olkiewicza, ich koledzy, wypatrzyli potem ją w niewielkim posterunku w Szamotułach. Szybko zaczęła robić karierę, przeniesiono ją do Poznania, ale tam niestety natrafiła na mur.
Nowa władza robi porządki, odsyła na emeryturę wszystkich, którzy mieli jakieś powiązania z dawną władzą, a premiuje miernych ale wiernych. A ci nie chcą żeby ktoś tak bezkompromisowy jak dziewczyna, niezależnie od efektów jej pracy, plątał się po ich poletku. I tak Aneta oddelegowana zostaje z powrotem do komendy, na której zaczynała pracę, gdzie na szczęście trafia do dochodzeniówki, a nie na ulicę do zwykłej pracy. Od razu pierwszego dnia pokazuje, że choćby nie wiem jak chciała, nie potrafi przestać ładować się w kłopoty.
Fajnie udało się powiązać ze sobą sprawę sprzed lat, czyli pożaru w domu dziecka i historię trzech chłopców wykorzystywanych przez wychowawcę i wydarzenia współczesne, prowadzone wielotorowo i przez różne osoby. Nie ma chaosu, wszystko ładnie się układa, a my mamy sporo frajdy, kibicując swoim ulubieńcom. Każda z postaci ma jakieś swoje specyficzne cechy, czasem bawi, czasem zaskakuje, jedni nie stronią od alkoholu, inni znowu są zbyt impulsywni, ale ważne jest to że nawet popadając w kłopoty, potrafią dzięki wzajemnej pomocy z nich wybrnąć, nie oglądają się na przełożonych (bo wtedy nigdy by nikogo nie złapali). I to się właśnie w tym cyklu może podobać. Jest odrobina humoru, ale jest przede wszystkim akcja. Przemyt narkotyków, spore pieniądze, Centralne Biuro Śledcze Policji oraz funkcjonariusze, którzy z grubymi sprawami raczej niewiele mieli wspólnego - kto zatem bardziej przyczyni się do złapania przestępców?
Co tu gadać, jak zwykle w przypadku Ćwirleja połyka się błyskawicznie. A na przypadki i naciąganie wydarzeń nie ma co zwracać uwagi. To nie jest kryminał do główkowania, a raczej taki, przy którym dobrze się bawimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz