Nie sądziłem, że z książki Josepha Hellera da się zrobić tak dobry materiał filmowy. Dało się uchwycić przynajmniej część groteskowego humoru, ale co ważniejsze: ducha tej powieści, czyli próbę ucieczki przed koszmarem wojny. Dla bohatera w którymś momencie przestają być ważne strony tego konfliktu, racje polityczne, szanse, rozkazy i obowiązki. Ważne jest jedynie to, że na jego oczach giną kolejni przyjaciele oraz to, że w każdej chwili zginąć może on sam. Są po prostu mięsem armatnim, służącym nie tylko temu by pokonać wroga lecz również by zaspokoić jakieś chore ambicje dowódców, ich wybujałe ego.
Yossarian doświadcza różnych idiotyzmów związanych z wojskiem już w trakcie szkolenia, ale dopiero W Europie, gdy jako bombardier musi uczestniczyć w kolejnych atakach najpierw na Włochy, a potem na Niemcy widzi, że w istocie żaden z nich kompletnie się nie liczy, jest jedynie numerkiem w statystykach, który można wpisać w rubrykę sukcesów lub porażek. Choć zgodnie z regulaminem po wylataniu iluś lotów miał wrócić do domu, dowódcy w każdej chwili mogą zmienić regulamin np. poprzez zwiększenie ilości lotów. Jakiekolwiek powody by nie były przez bohatera podawane, choćby choroba psychiczna i depresja, nie można go uznać za niezdolnego do służby. Słynny paragraf 22 mówi bowiem to tym, że kto się na dolegliwości nie skarży i nie żąda zwolnienia ze służby może i jest chory, ale skoro nie prosi, dalej musi latać, a każdy kto twierdzi że coś mu dolega, jest symulantem i w takim razie również ma dalej latać. Proste?
Próbując się więc wyrwać z koszmaru wojny Yossarian wciąż jest w niego wciągany z powrotem. Może i nie jest tak dużo tego absurdalnego humoru w dialogach, ale w obrazie moim zdaniem świetnie dało się uchwycić to co najbardziej istotne. Przerysowane postacie dowódców, cyniczny lekarz, jakieś kombinacje na zaopatrzeniu, zobojętnienie niektórych na kolejne ofiary i on, wciąż się szarpiący, przerażony, zdeterminowany. Bomby, trupy i jakby w kontrze piękne widoki słonecznej Italii.
Szaleństwo, w którym rozpoznajemy przecież jak najbardziej naturalne odczucia i emocje oraz normalność, która nosi wszelkie znamiona szaleństwa, którego nikt poza Yossarianem nie chce dostrzec. No po prostu w punkt. Nie potrzeba nie wiadomo jak koszmarnych zdjęć wojennych, by to poczuć.
Świetny jest Christopher Abbott w roli głównej, ale i drugi plan może się podobać - bawią choćby George Clooney i Hugh Laurie (tego drugiego zdecydowanie za mało). Lektury książki oczywiście to nie zastąpi (polecam!), ale to naprawdę bardzo dobra ekranizacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz