Nick Payne, autor sztuki, po raz kolejny wprowadza nas w krąg swoich fascynacji… wieloświat, multiwersum, światy równoległe, zakrzywienie czasoprzestrzeni. Czy to co obserwujemy „tu i teraz” to jedyny wariant naszego życia? A może istnieje świat równoległy, w którym istnieje inne „tu i teraz”. A może, tak hipotetycznie, żyjemy w jeszcze większej liczbie światów?
Prosta opowieść o Rolandzie – pszczelarzu i Mariannie – kosmologu. Spotykają się przy grillu i zakochują. Zamieszkują razem, ale niewierność powoduje ich zerwanie. Przypadkowe spotkanie na kursie tańca wznawia ich związek i postanawiają się pobrać. Tragiczna wiadomość o guzie mózgu u Marianny wywołuje u niej chęć popełnienia eutanazji za granicą, przy wsparciu Rolanda. Spektakl kończy się powtórną sceną spotkania na kursie tańca, gdy Roland i Marianne odnawiają swój związek. Ot, wydawać by się mogło typowe love story ze smutnym zakończeniem. Ale nie u tego autora.
A co by było gdyby w świecie równoległym Marianne zachowała się inaczej przy pierwszym spotkaniu? Czy losy tej dwójki potoczyłyby się innym torem? A gdyby on w jeszcze innym świecie powiedział co innego, czy ich wspólne losy zbiegły by się w tym momencie i w taki sposób?
Marianne rozumie wszechświat, z łatwością jest w stanie wyobrazić sobie, że gdzieś tam między układami gwiazd mogą istnieć inne światy, odmienne od tego który znamy. Dla niej fizyka kwantowa jest poezją, miłością i fascynacją. A jeżeli może sobie to wyobrazić, to jest przekonana, że w tych innych, może równoległych, światach ludzkie losy można kształtować na wiele sposobów, przeżywać inaczej i popychać, w innych niż teraz, kierunkach. Czy możemy wierzyć Mariannie, że czas jest nieokreślony? Albo czy mamy sądzić, że nie mamy na nic wpływu? A może w innym świecie jest wręcz przeciwnie; w tym samym czasie, w innym świecie możemy podejmować te decyzje inaczej…
Tekst Payne’a można uznać za ciekawy scenariusz z bardzo dobrymi rolami dla pary aktorów. Podejrzewam, że każdy odczyta go inaczej, podąży innym tropem. I może właśnie o to autorowi chodzi. Jednych pociągnie sama historia miłosna, innych możliwość zmieniania jej początku i końca. Kolejni podążą za metafizyką a jeszcze inni za możliwością istnienia czegoś poza naszym pojmowaniem. A jeszcze innych, może tak jak mnie, pociągnie system wzajemnych relacji osób, które są reprezentacją innego zasobu wiedzy. Czy warto drążyć wszechświat i myśleć co by było gdyby, jeśli życie takich zwykłych pszczół, tak proste, zwyczajne i od początku wszechświata i ich życia takie samo, nie zmienione, krótkie i intensywne – ma na nas taki sam wpływ? Czyli, do naszego „tu i teraz” nie wnosi NIC poza wiedzą. I smakiem. A może chodzi o to, że w naszym życiu od słów ważniejsze są emocje, bo te towarzyszą nam zawsze i one odbierają i odczytują u innych gesty, sposób mówienia, tembr głosu, sposób działania, a to z kolei jest stanowi nieodgadniony element „odczytywania” drugiego człowieka.
„Konstelacje” to świetna rozrywka. Mimo, że tekst wydaje się po niedługim czasie przewidywalny, Maria Seweryn i Grzegorz Małecki perfekcyjnie potrafią zachować i utrzymać uwagę widzów. Ale to przecież mistrzowie swojego pokolenia. Naturalność i swoboda bohaterów dodaję uroku temu spektaklowi, a ręka reżysera nie pozwala zbaczać na manowce.
Polecam.
MaGa
Teatr Polonia „Konstelacje”
Reżyseria: Adam Sajnuk
Tytuł oryginalny: Constellations
Autor: Nick Payne
Przekład: Elżbieta Woźniak
Scenografia i kostiumy: Katarzyna Adamczyk
Muzyka: Michał Lamża, Gwidon Cybulski
Światło: Adam Sajnuk
Animacje: Magdalena Ziarnik
Asystent scenografa: Małgorzata Domańska
Asystent reżysera i producent wykonawczy: Ewa Ratkowska
Serwis fotograficzny: Krzysztof Opaliński
Obsada:
Maria Seweryn, Grzegorz Małecki (aktor Teatru Narodowego)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz