Ściany Elzynoru mają uszy i oczy, nikt nie waży
się mówić, co myśli […] zasady honoru i prawdy wiary podszyte są podejrzeniem,
rozpinając sieć podstępów.
/Hamlet, Szekspir/
MaGa: Kilku Hamletów w swoim życiu już obejrzałam, w różnych tłumaczeniach i reżyserii i muszę przyznać, że ten w Teatrze Dramatycznym, w tłumaczeniu Piotra Kamińskiego może przyciągnąć do siebie młodzież, co zresztą sami zaobserwowaliśmy na widowni i podsłuchaliśmy po wyjściu 😊
R.: W głowie mam jeszcze w miarę na świeżo wersję z Teatru Współczesnego i tłumaczenie Józefa Paszkowskiego, dużo bardziej klasyczne i może troszkę sztywne, no i wersję z National Theatre z cyklu Na żywo w kinach, nic więc dziwnego, że porównania się jakieś nasuwają. Ta wersja jest rzeczywiście dość zaskakująco "młodzieżowa".
Maga: Tak się złożyło, że następnego dnia po spektaklu wysłuchałam poważnej dyskusji na temat osobistego wpływu tłumacza na tekst, muszę więc nadmienić, że tłumaczenie Piotra Kamińskiego ma współczesne słownictwo, ma odpowiednią melodię i rytm i słucha się tego bardzo dobrze. Jest prosty, zrozumiały jednak odnoszę wrażenie, że czegoś mi w nim brakuje.
R.: Może przyzwyczajeni jesteśmy jednak do pewnej poetyki i Szekspir kojarzy nam się z tekstem, który wymaga trochę skupienia, a nie z mową codzienną, dialogami, w których słychać mowę potoczną, a monologi, choć może dużo bardziej czytelne dla współczesnego widza, brzmią dziwnie jeżeli ktoś osłuchał się trochę klasyki.
MaGa: Dla mnie każdy „Hamlet” to sztuka o wciąż tej samej historii – walce o władzę, upadku władcy i pojawieniu się uzurpatora. Zmieniają się Hamleci, scenografie, kostiumy a fatum powtarzającej się historii wisi nad wszystkim.
R.: To fatum wyczuwa się w tej inscenizacji od początku i to nie tylko w surowej scenografii, ale w większości scen, tak jakby rzeczywiście niepokój, jakieś obawy, towarzyszyły większości postaci. Niepokój o losy kraju, choć tron wydaje się trzymać mocno i butnie podkreślana jest siła nowego władcy, ale i niepokój o własne losy, tak jakby każdemu brakowała jakiegoś oparcia, istotnej cząstki, dzięki której mogliby uzyskać spokój.
Zwykle ten spektakl oparty jest w dużej mierze na postaci głównego bohatera i to przez jego kreację najbardziej zapamiętujemy i oceniamy. Jak wyszło Twoim zdaniem tym razem?
MaGa: Hamlet Krzysztofa Szczepaniaka wydaje się być bardziej współczesny niż inni, których oglądałam na scenie. To nie jest jedynie młodzieniec z książką, to młody człowiek chwilami niedojrzały, momentami nieznośny, pełen emocji. Raz skupiony na własnych planach, raz przeraźliwie samotny. Rozedrgany wewnętrznie, skazany na działanie w pojedynkę.
R.: Jego gra bardzo mi się podobała, mimo wszystko miałem rzeczywiście wrażenie, że chwilami pomysły reżysera lub koncepcja samego aktora nie były do końca spójne - to rozedrganie, przechodzenie z jednych emocji w inne, pewnego rodzaju histeryczność jakoś mi nie pasowały. O ile w wersji T. Współczesnego (Szyc) widziałem mężczyznę, to tu widziałem raczej chłopca i nie do końca mi to pasowało.
MaGa: Odnoszę wrażenie, że to przede wszystkim Hamlet demaskujący fałsz, za którym kryje się rzekoma miłość, rzekome dobro społeczeństwa, rzekoma przyjaźń itp. Chce dociec prawdziwych przyczyn, mierzi go konformizm, układy, wpływy oparte na donosicielstwie (Poloniusz, Rozencrantz, Guildenstern) . I tak jakoś dziwnie współgra mi z obecną naszą rzeczywistością.
R.: Myślisz, że dla młodego widza to postać czytelna, zrozumiała w kontekście ich problemów? Nie sądzę. Raczej tragicznie rozdarta między chęcią zemsty, a pragnieniem ułożenia życia po swojemu. Dla młodego widza chyba najbardziej będzie bliska trochę cyniczna postać Fortynbrasa, który nad trupami i rozkładającym się krajem stwierdza jak głupi byli, że poświęcili życie dla jakiejś wyimaginowanej sprawy, która nie była tego warta. Choć w jednym się zgadzam - demaskowanie fałszu i ironia wobec otoczenia, jako pewnego rodzaju bunt, to coś co dla młodych jest czytelne
MaGa: Aktor Szczepaniak gra Hamleta a Hamlet ze sztuki musi okazać się wyśmienitym aktorem, aby wygrać walkę o swoje życie, obnażyć fałsz i zbudować lepszy ład. Musi więc grać kogoś innego, udawać, powściągać emocje. Krzysztof Szczepaniak w tej roli odnajduje się wyśmienicie. Jest jak kameleon, który na naszych oczach przeistacza się z przyciśniętego brzemieniem smutku syna w żądną zemsty bestię. Bestię, która po kolei eliminuje wrogów, najpierw obnażając ich postępki. Na koniec wychodzi do pojedynku, który wie, że przegra, ale uśmiech z jakim staje w szranki daje mu poczucie wygranej. Dokonał zemsty, pokonał wroga, będą śpiewać o tym pieśni. Ma o tym opowiedzieć najlepszy przyjaciel. Tylko czy następny władca będzie chciał o tym wiedzieć, czcić uczciwego?
R.: A kogóż tu czcić, skoro przegrał - spytają młodzi? Czy to było tego warte? To lepiej było zabić i samemu przejąć tron, pewnie by stwierdzili.
MaGa: Hamlet, młody książę, człowiek stworzony by kochać i być kochanym, w świecie jaki mu stworzyli najbliżsi, system i konwenanse, fałsz i obłuda nie pozwala mu wejść w głębszą relację z drugim człowiekiem.
R.: A przecież pewnie o tym myśli, tylko rezygnuje z tego, odrzuca, by poświęcić się sprawie i pamięci ojca, którego trzeba pomścić. A potem konsekwencja jego wyborów dotyka także innych.
Ale dość o treści i naszych emocjach, pytaniach jakie się pojawiły, powiedzmy coś o tym jak to zostało pokazane.
MaGa: Ciekawie rozwiązana scenografia, która bardzo mi się podobała i trochę dziwne kostiumy, ale rozumiem zamysł, uwspółcześnić przekaz, ale podkreślić strojem monarchów i inne charakterystyczne postaci. Przyjmuję Hamleta w sztybletach a jego matkę w średniowiecznej sukni (zresztą pięknej).
R.: Kostiumy prawdę mówiąc mnie rozczarowały - powtarzające się golfy u panów plus dziwne stójki w kołnierzach to trochę mało jak na oryginalne stylizacje. A pomieszanie różnych elementów współczesnych (karabin, płaszcz wojskowy) kompletnie nic nie wnosiło. Co do scenografii - zgoda, mimo surowości, podobała mi się i mam wrażenie ciekawie ją wykorzystano. Przejścia między scenami w zamku i na polach przed nim, zachodziły błyskawicznie. I ta pustka, jakieś porzucone graty, jakby pozostałości po wojnie, jeszcze bardziej pogłębiały mroczny nastrój i przeczucie, że to się dobrze nie skończy. Tam nie ma miejsca na nadzieje, na radość, na miłość. Jest na ambicje, zazdrość, pychę, knowania...
MaGa: Tak sobie myślę, że historia nieustannie zatacza koło… lata mijają, zmieniają się epoki, wszelkie realia, a problemy z władzą, walką ze złem dalej zaprzątają ludzkie głowy i są wiecznie aktualne.
R.: Wystawianie Hamleta zawsze daje okazję na pokazanie się sporej ilości aktorów danego zespołu, ale trudno się wybić z ról z drugiego planu. Bo co do Szczepaniaka chyba jesteśmy zgodni - zagrał bardzo dobrze. Komu jeszcze Twoim zdaniem się udało?
MaGa: Co do gry aktorów, to oczywiście Szczepaniak nie zawodzi. Podobał mi również Maciej Wyczyński w monologu Klaudiusza o braku wyrzutów sumienia i przebaczaniu. W scenie konfrontacyjnej matki i syna, gdzie emocje sięgają wyżyn Anna Moskal grała piękną nutą, natomiast Lidia Pronobis w scenach obłędu Ofelii była bardzo prawdziwa, subtelna i wzruszająca. Zresztą cała obsada spektaklu spisała się dobrze i na dobrą sprawę wszyscy przyczynili się do sukcesu tej inscenizacji.
R.: Ja na pewno bym wyróżnił Macieja Wyczańskiego, choć początkowo nie pasował mi do roli nowego władcy, to czułem w nim prawdziwe emocje i pasję, czego niestety trochę zabrakło mi u innych, szczególnie tych młodszych. Przyjemnie było spojrzeć na znane mi twarze Niebudka i Ferencego, ale niestety niewiele mieli do pokazania. Generalnie jestem na tak - ta inscenizacja na pewno nie nuży, mimo ponad 3 godzin spektakl. Może być świetną próbą odświeżenia Hamleta zarówno dla młodych, jak i starszych widzów.
MaGa: Mogę ten spektakl polecić z czystym sumieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz