
Nie ma tu też jakiegoś super szybkiego tempa, chwilami ma się wrażenie, że to bardziej dramat, niż thriller, a mimo to zostaje w głowie. Może dlatego, iż unika uproszczeń i schematów - kto jest fundamentalistą, kto faszystą, kto dobry, a kto zły.
Gdy ku zaskoczeniu wielu Francuzów do drugiej tury wyborów prezydenckich przechodzi kandydat o korzeniach algierskich Idder Chaouch, w kraju temperatura sięga wrzenia. O dziwo nie tylko skrajna prawica i konserwatyści burzą się na niebezpieczeństwo zagłady "prawdziwej" Francji, ale wśród społeczności muzułmańskiej też nie wszystkim taki kandydat się podoba - jest zbyt "europejski", uważają że zapomina o swoich korzeniach. I to właśnie takie nieoczywiste rozdarcia w ludziach są tu najciekawsze. Ambicje i wstyd - jak widzą to jedni, a z drugiej strony ciemnota i zamykanie się w gettach bez szans na zmiany - jak widzą to drudzy. Podziały, które przebiegają w rodzinach, wśród najbliższych i powodują ogromne rany.
Mamy wybory, mamy zamach, groźbę kolejnych ofiar i policjantkę, która z determinacją próbuje udowodnić swoją skuteczność. No i na pierwszym planie bardzo ciekawa postać polityka, który próbuje łączyć, a nie dzielić, idealisty potrafiącego sprawić, że ludzie mu ufają i pragną zmian.
Ciekawe czy w najbliższej dekadzie rzeczywiście we Francji potomek imigrantów będzie miał szansę w polityce - wcale by mnie to nie zdziwiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz