niedziela, 5 stycznia 2020

Początki - Carl Frode Tiller, czyli bezbronny niczym zagrożone gatunki

O serii skandynawskiej od Wydawnictwa Poznańskiego pisałem już kilkukrotnie i nadal każdy tomik sprawia podobną przyjemność. Może i czasem jest chłodno, surowo, ale ileż w tym też prawdziwego życia, emocje nie zawsze ujawniane...
"Początki" to seria drobnych zdarzeń, spotkań, rozmów, każde z nich wydawałoby się mało istotnych. Czyż jednak nie z takich zdarzeń składa się całe życie, a spiętrzając się, łącząc ze sobą, mogą one prowadzić do mniej lub bardziej dramatycznych wyborów.
To takie spojrzenie za siebie - gdzie zrobiłem błąd, czy mogłem inaczej, co tak naprawdę było tym pierwszym impulsem, który doprowadził mnie tu gdzie jestem. I co ciekawe - śledzimy to od końca, a potem cofamy się coraz bardziej.


Mężczyzna w średnim wieku, mąż, ojciec, facet zaangażowany w swoją pracę, nie mający na pierwszy rzut oka żadnych powodów do załamywania rąk nad swoim życiem. Ironiczny wobec siebie i innych, nie zawsze radzący sobie w relacjach z ludźmi, stroniący chwilami nawet od bliskich, snuje swoją opowieść powoli, nawet nie rzucając oskarżeń wobec innych, nie skarżąc się na jakieś zranienia... To wszystko dzieje się jakby z góry był skazany na samotność, smutek i życiową porażkę, naznaczony jakąś skazą genetyczną, dzieciństwem, od którego nie potrafi się uwolnić. Na co dzień walczy o ochronę przyrody, o gatunki, które są zagrożone, ale sam powoli traci chęć do życia...
Literatura trochę depresyjna, pewnie nie dla każdego, ale na pewno ciekawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz