Plan: jutro reportaż, potem "Kler", pewnie teatr i "Kolej podziemna".
A dziś film, którego mam nadzieję nie przegapicie. Dawno nie widziałem czegoś tak zaskakującego i pełnego adrenaliny. Pamiętacie "Locke", czyli faceta, który jedzie samochodem albo inną produkcję, gdzie inny gość siedzi zakopany w trumnie? To tu będziecie mieli podobny pomysł: jedno pomieszczenie, prawie cały jedynie jeden facet, który rozmawia przez telefon. Nie myślcie, że może to być nudne. Ogląda się to lepiej niż niejeden blockbuster. Produkcja duńska w reżyserii debiutanta Gustava Möllera została zauważona i doceniona przez widzów w wielu krajach, mam nadzieję, że podobnie będzie i u nas. Najważniejszy jest tu scenariusz, ale to jest również dobrze zagrane i pokazane tak, by budować napięcie.
Wyobraźcie sobie gościa, który siedzi na telefonie 112. Policjant, który został tu wysłany, bo na ulicy zrobił coś czym podpadł przełożonym, teraz czeka na decyzję w swojej sprawie, zmuszony by "kiblować" przy robocie jego zdaniem nudnej, w której się marnuje. Żarty, jakieś duperele, nic co by było godne uwagi policji. Ale...
Jeden telefon zmienia w ten wieczór wszystko. Mimo, że powtarzają mu: nie angażuj się, zrobiłeś już wystarczająco, przekazałeś sprawę jednostko, które się tym zajmą, nie potrafi przestać myśleć o tym co usłyszał. Chce kolejne rzeczy sprawdzić, jak najszybciej sprowadzić pomoc, zlikwidować zagrożenie. Kryzysowa sytuacja wyzwala w nim ukryty potencjał, energię, ale jednocześnie prowadzi ku granicy, gdzie łatwo popełnić błąd.
Ależ to jest dobre!. Psychologicznie, z ciekawymi pytaniami etycznymi, z ogromnym polem dla naszej wyobraźni. Przecież zarówno bohater, jak i my słyszymy jedynie głos w słuchawce telefonu...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń