Książka już przeczytana, długo na stosie nie musiała leżeć, bo jak pamiętacie od początku przypasował mi bardzo styl autora, trochę humoru, kryminalna intryga, ale i przygoda, jakiś zadzior łobuzerski i masa ciekawostek o dawnej Warszawie. Od początku jestem fanem i choć na razie Heniek Wcisło powraca jedynie w drugim planie, to komisarza Stasburger godnie go zastępuje.
Powiem jedynie tyle: jest dobrze.
A na dniach notka zostanie rozbudowana. Wybaczcie. Piszę po nocy, przede mną tylko kilka godzin snu, cały weekend jest intensywny, a zaraz napiszę dlaczego.
Notka o wypadzie na Targi książki do Krakowa już wisi, więc wszystko jasne. Mam jednak chwilę, by różne zajawki pokończyć, systematycznie będę to więc robić. Na pierwszy rzut idzie notka o nowej książce Kalinowskiego. świetnie się czuję w jego klimatach, trochę przygodowych, takich łobuzerskich, w pisaniu o autentycznych wydarzeniach i postaciach z historii, tak jakbyśmy mogli w nich uczestniczyć i spotykać się z tymi, których znamy np. z podręczników. Wątek kryminalny też jest, a jakże, tym razem jednak mam wrażenie, że ciut w tle. Bardziej skupiamy się nad tym jak prowadzi śledztwo brygada podkomisarza Kornela Strasbugera, niż na samej zagadce. Ale też dochodzenie w uch wykonaniu naprawdę może zaciekawić: tyle tam dobrych napitków, jedzenia, odwiedzanych miejsc, że może się od tego zakręcić w głowie.
Panowie mają ten luksus, że jako świeżo powołana Brygada Specjalna w Urzędzie śledczym, są dość samodzielni. Zamiast likwidacji zespołu za jego bezczynność, Strasburger może nieźle znowu zapunktować u przełożonych, bo otoczono nad nim parasol ochronny i dano wolną rękę w działaniu - liczą się efekty, a mają być nimi złapanie szpiegów, którzy brużdżą Rzeczypospolitej i dostarczenie dowodów na ich zdradę. I wszystko byłoby nieźle, gdyby nie dwie rzeczy: po pierwsze Strasburger jest w słabej formie, bo od momentu gdy rozstał się ze swoją ukochaną, szuka jedynie okazji do tego by o niej zapomnieć, wlewając w siebie alkohol. A po drugie, nawet gdy trochę trzeźwieje, nie dają mu spokoju pewne drobiazgi, na których nie powinien się skupiać.
Ich śledztwo dotyczy katastrof lotniczych, zbyt częstych by uznać je za zbieg okoliczności czy też winą obarczyć za nie wadliwy sprzęt. Sporo dowiemy się na temat tego jak do budowano początki naszego powietrznego arsenału i kadr, ale Kalinowski jak zwykle kreśli swoją historię bardzo szeroko i barwnie. Znajdzie się miejsce i dla bojowników państwa syjonistycznego, komunistów, wojskowych, tanich knajpek i wypasionych lokali dla elity. To się po prostu kapitalnie czyta! Akcja, ciekawostki, humor, a do tego koloryt przedwojennej Warszawy - to są cechy charakterystyczne twórczości tego autora. I za to go uwielbiam!
Strasbuger wyrósł na samodzielnego i charakternego bohatera, choć pojawi się też w fabule kilka postaci z trylogii, od której wszystko się zaczęło. Można by rzec, że po drugiej powieści o policjancie, który tam wydawał się postacią drugoplanową, zaczyna nam się niebezpiecznie rozrastać lista życzeń do autora: z nazwiskami o kim chcielibyśmy dowiedzieć się jeszcze więcej i czyje przygody by nas interesowały. A czemu by nie przedwojenna brygada obyczajowa? Albo jeden z chłopaków z brygady specjalnej...
Czekam na kolejne powieści!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz