Dziś trzy filmy w kinie, więc maraton, ale i trochę tematów do następnych notek. Ponieważ jednak brakuje kilku do "wykonania planu" jednej notki dziennie, sięgam więc po archiwalne szkice. W telewizji oprócz seriali i tego co przegapiłem na dużym ekranie, poluję na wielkie nazwiska. A w tym filmie są aż dwa. Sidney Lumet to legenda reżyserii, a Al Pacino, to gwiazda wielkiego formatu. Nawet we wczesnych swoich rolach, jak tu.
Obojętnie czy gra twardych facetów, czy trochę zniewieściałych, znerwicowanych homoseksualistów, zawsze jest świetny. Choć wydawałoby się, że film o napadzie na bank, będzie bliski sensacji, czy też kryminałowi, tej parze udało się stworzyć przede wszystkim ciekawy dramat i psychologiczny portret człowieka, który wpadł w pułapkę, z której nie potrafi się wydostać.
Ciekawy już jest sam powód napadu: Sonny kocha się w biseksualnym Leonie i by udowodnić mu swoje oddanie, pragnie zdobyć dla niego pieniądze na operację zmiany płci, zostawić żonę i wyjechać z nim gdzieś do ciepłych krajów. W Stanach napady na bank są dość częste, nic więc dziwnego, że wydawało się to dość proste: wejść i wyjść z pieniędzmi. Nic jednak nie idzie zgodnie z planem: jeden ze wspólników panikuje, w banku nie ma pieniędzy, a policja szybko przyjeżdża na miejsce i nie ma już odwrotu. Chyba nigdy nie widzieliście tak grzecznych, życzliwych napadających, którzy tak traktują zakładników. Im więcej opływa czasu, tym jednak nerwy coraz bardziej biorą górę, bo policja wcale nie jest skłonna traktować ich w sposób równie wyrozumiały.
Spodziewamy się napięcia, jakiejś mocnej gry między negocjatorami, a Sonny'm, a zamiast tego dostajemy sceny czasem dość zabawne (jak choćby jego popularność w mediach i wśród zbierających się gapiów). Spodziewamy się dramatycznego finału, choć z początku niewiele na niego wskazuje. Lumet nie epatuje przemocą, ale skupia się głównie na sytuacji, która przerosła ekipę.
Warto zobaczyć choćby dla genialnej roli Ala Pacino.
PS Scenariusz oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, a pierwowzorem Sonny'ego był człowiek o jakże znajomo brzmiącym nazwisku Wójtowicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz