czwartek, 16 sierpnia 2018

Strzały nad jeziorem - Marta Matyszczak, czyli mądry pies i nie zawsze mądrzy dwunożni

Jutro plany wypadu na wodę, więc jeszcze dziś kolejna notka. Wakacyjnie i nad jeziorem. Trzecie spotkanie z Martą Matyszczak i z Guciem. Nie ukrywajmy, że to on jest w tych książkach najważniejszy, prawda? Kryminał pod psem liczy już nawet cztery tomy i po kolejny pewnie sięgnę niedługo. Muszę bowiem przyznać, że przy trzecim bawiłem się chyba jak dotąd najlepiej, co dobrze wróży na przyszłość.

I paradoksalnie nie chodzi tu nawet o intrygę kryminalną, ani też o zmiany jakie zachodzą w obojgu głównych bohaterach, czyli detektywie Szymonie Solańskim oraz jego przyjaciółce Róży Kwiatkowskiej. Więcej do "powiedzenia" ma tu Gucio, czyli kundelek przygarnięty ze schroniska przez Szymona, ale i całość mam wrażenie jest bardziej przepełniona humorem, lekkością. Począwszy od niektórych postaci drugoplanowych, aż po różne dialogi, komentowanie wydarzeń. A że pewne rzeczy wydadzą się irytująco nieprawdopodobne? W takiej lżejszej odsłonie, gdy większość rzeczy jest w lekko groteskowym sosie, to nawet bardzo nie przeszkadza. Może udało się złapać autorce jakiś kierunek, którego warto się trzymać?  W poprzednich dwóch książkach tego humoru było jakby mniej.

Tym razem nie Śląsk, nie Irlandia, a Barlinek i piękne tereny na północnym zachodzie Polski. I znów pojawia się uśmiech na mojej twarzy, bo skoro akcja czwartego tomu toczy się w Tatrach, to może kolejne będzie można pisać na zamówienie, po zaproszeniu do jakiegoś urokliwego miejsca? Za tę małą podpowiedź nie chcę żadnych procentów :)
Sporo się w tym tomie zmieniło. Szymon jakby trochę "wypiękniał", bo przypływ gotówki sprawił, że nabrał ochoty na to, by spełniać nawet najdziwniejsze zachcianki i potrzeby. Róża też się wylaszcza, bo zniknęła, nic nie mówiąc, a celem jej pobytu jest.. pozbycie się nadmiarowych kilogramów, tak by wreszcie ukochany zaczął na nią zwracać uwagę. Dopóki tego nie osiągnie, nie zamierza wchodzić mu w oczy, wciąż śmiertelnie obrażona. Gdy jednak ląduje w celi, oskarżona o morderstwo, nie pozostaje jej nic innego jak wykonać telefon właśnie do Szymona.
On oczywiście wpłaca kaucję i obiecuje pomoc, by udowodnić jej niewinność, czeka ich więc dość intensywny czas, niby spędzany w ośrodku wczasowym, ale jakoś na odpoczynek nie mają zbyt wiele czasu. Gucio, choć podoba mu się nowe miejsce, momentami ma dość ciągłego biegania i zapominania o jego potrzebach żywieniowych i zaawansowanym wieku. Z tym ostatnim to oczywiście lekka przesada, ale przydaje się jako argument, gdy nie ma na coś ochoty. Jemu i tak wszystko (lub prawie wszystko) się wybacza. Swoimi psimi, mądrymi oczami obserwuje jego zdaniem zwariowane pomysły swoich przyjaciół i nie może zrozumieć tego jak mało są oni domyślni. Nie tylko w śledztwie, ale i we wzajemnych relacjach.
Co tu dużo gadać. Całkiem przyjemna, niezobowiązująca lektura na wakacje. A gdy ktoś polubi tych sympatycznych bohaterów, na pewno sięgnie po kolejne tomy.

3 komentarze:

  1. To ja bym zaczął najlepiej od tomu pierwszego. masz ładny, klimatyczny blog, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję. A co do książki, może rzeczywiście od pierwszego, choć on nie każdego zachwyci, Gucia lubi się od razu, ale tam intryga jest taka sobie

      Usuń
  2. Gucio moje serce podbił od pierwszego kopa i to uczucie nie słabnie. ;)

    OdpowiedzUsuń