niedziela, 29 lipca 2012

Moja łódź podwodna, czyli jak będę miał 30 lat to nie będzie to dla mnie ważne

Gdy będę miał lat 30 to już nie będzie to miało dla mnie znaczenia prawda? Te słowa zadaje kilkukrotnie nasz bohater swoim rodzicom by znaleźć choćby nadzieję ulgi dla siebie. Bo gdy ma się lat naście i dzieje się coś trudnego to jakby świat walił nam się na głowę. Pierwsza miłość, zranienie, odrzucenie, wyśmiewanie przez kolegów - to wszystko boli 10 razy bardziej gdy doświadcza się tego po raz pierwszy, gdy jeszcze za bardzo nie wiemy jak sobie z takimi sytuacjami radzić. Gdy jeszcze ma się słaby kontakt z rodzicami, lub gdy młody człowiek zbyt się wstydzi by o czymś mówić to  każde zranienie urasta do tragedii światowej. Na dodatek gdy ktoś jest wrażliwy i ma bogatą wyobraźnię - wejście w świat widziany w ten sposób jest przerażająco dołujące, ale przyznajcie, że momentami może być zabawne. Tak trochę jest z tym filmem.
Pamiętacie pamiętniki Ariana Mola? Tu jest może odrobinę bardziej sentymentalnie i na poważnie (a nawet tragicznie), ale humor jest bardzo podobny. Wyobraźcie choćby sobie scenę gdy Oliver postanawia się zemścić na przyjacielu swej matki (podejrzewając ją o romans) - włamuje się do jego mieszkania by nasikać na jego rzeczy. Wie jest tu takich scen gdy chłopak bardzo poważnie podchodząc do pewnych spraw działa tak nieporadnie, że jest w tym naprawdę po prostu komiczny.
Pierwsze przyjaźnie, uczucia, bycie "innym" w szkole i doświadczanie prześladowania przez silniejszych, podglądanie rodziców, różne radości, lęki, kłamstewka, chwile szczęścia. Któż wracając myślami do różnych chwil w dzieciństwie i młodości nie wpadnie w nutkę sentymentalną. Towarzyszymy Oliverowi - bystremu, troszkę zakompleksionemu i zamkniętemu w sobie nastolatkowi, nie tylko z uśmiechem na twarzy, ale i z pewną pobłażliwością i z dużą dozą sympatii. Wszak każdy z nas kiedyś był równie niewinny, naiwny, pełen ideałów i uczył się dorastać do świata, który niekoniecznie te nasze ideały szanował.  
Zaczyna się sceną wyobrażania sobie własnej śmierci i tego jak by to było wspaniale, bo w jego marzeniach wreszcie jego otoczenie by go doceniło, ale inna scena bardziej zapadła mi w pamięć i dla mnie jest jedną z ulubionych w tym filmie. Moment gdy chłopak załamany kładzie się na łóżku, a po chwili jego pokój staje się oceanem, na którym ten zwinięty w kłębek chłopak pływa bez nadziei, że kiedyś dopłynie do brzegu.
Niebanalne. Dobre zdjęcia i tworząca nastrój muzyka Arctic Monkeys. Po prostu film wart obejrzenia.

4 komentarze:

  1. Zwiastun oglądałam dobre kilka razy - tak mi się podobał jego klimat i muzyka. Z samym filmem jeszcze nie miałam okazji się zapoznać, ale na pewno go nie przepuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny film, ma niesamowity klimat i przede wszystkim oswaja z perspektywą, którą ledwie pamiętamy (piszę z miejsca prawie trzydziestolatki). Ciekawa obsada, wyrazisty główny bohater (to groteskowe spojrzenie) i bardzo dobra muzyka.

    Cieszę się z każdej pozytywnej recenzji. "Moja łódź podwodna" była dla mnie przyjemnym zaskoczeniem, do którego z pewnością powrócę. Film ma ten dar, że generuje u mnie konkretny, nieco przymulony nastrój. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. konkretny, przymulony nastrój - a możesz rozwinąć? interesująco zabrzmiało

      Usuń
    2. Ciężko to wytłumaczyć. Atmosfera filmu tak na mnie działa, że czuję się wrzucona do ciut odrealnionego, ale przyjemnego świata. Niby wszystko normalne, nawet Paddy Considine w tym śmisznym imidżu, ale lekki haj miałam zaliczony. ;)

      Usuń