sobota, 11 stycznia 2025

Bursztynowy miecz - Marta Mrozińska, czyli a dokąd to zmierza ta drużyna

Z drugim tomem każdego cyklu zawsze jest pewien kłopot - czytam go zwykle po jakimś od pierwszego, trzeba więc nie tylko utrzymać pewien poziom ciekawości czytelnika, ale nawet na nowo ją rozbudzić, sprawić by różne sprawy się przypomniały, a my rzucamy się całymi sobą w tą historię. 

Muszę przyznać, że choć Bursztynowy miecz Marty Mrozińskiej (o pierwszym tomie cyklu pisałem tak) odbiega trochę klimatem od części pierwszej, to na pewno wciąż moja uwaga jest utrzymana i z niecierpliwością wypatruję kontynuacji. Mam wrażenie, że to książka jakby przejściowa, po przygotowaniu do misji jaką była m.in. szkoła wojowników, po katastrofie jaką przyniósł najazd wrogów na jej ojczyznę, życie Bory totalnie się zmieniło. Pod opieką, czy lepiej powiedzieć to pod kontrolą swojej babki, która traktuje ją jako marionetkę, dziewczyna zaczyna rozumieć, że ma pewien dar i może go wykorzystać. Nie wie jeszcze jak, jest świadoma jednak że chce to zrobić na własnych warunkach. Stąd ucieczka, która dużo ją kosztuje i w której nie wszystko da się przewidzieć. 



Potem to już można powiedzieć powieść drogi - czyli jakieś przygody, wyjaśnianie sobie różnych nieporozumień z towarzyszami i budowanie zaufania (i nie tylko). Może i mniej jest spektakularnych scen, jest bardziej kameralnie, czujemy że to wszystko czemuś służy. Bora musi nauczyć się panować nad sobą, poznać swoje mocne i słabe strony, rozpoznawać znaki jakie bogowie chcą jej przekazać. Pomysł by wyruszyć w Góry Żelazne, gdzie głęboko pod powierzchnią ziemi ma być ukryte insygnium, za pomocą którego można kontrolować Stary Lud, wydaje się dość szalony, ale oni nie mają lepszego i początkowo plan udaje się realizować bez kłopotów. Do czasu.

Ale chyba wspomniałem, że będzie kontynuacja? Zostajemy znowu zostawieni trochę w dramatycznym momencie, ciekawość więc przed tomem trzecim jest spora. 

Przygoda, świat wierzeń, które mocno czerpią ze słowiańskich legend, postacie, które mają swoje wady, ale zwyczajnie się je lubi to na pewno mocne strony cyklu. Bez śmieszkowania, bez rozdmuchiwania w nieskończoność niesamowitości - Mrozińska ma swój pomysł na opowiadanie tej historii, w dużej mierze budując na przemianie swojej bohaterki, która z młodej, impulsywnej dziewczyny, staje się coraz bardziej wrażliwa na innych, ale i tym bardziej zdeterminowana by poświęcić się dla nich do granic możliwości. Raz już umarła. Co więc powstrzyma ją przed tym by zrobić to po raz kolejny? Może znowu bogowie będą przychylni. Najwyraźniej uważają, że może im się na ziemi przydać.

Lekkie, wciągające, ale uwaga - czytajcie po kolei!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz