sobota, 13 lutego 2021

Kurs na ulicę Szczęśliwą - Bartosz Gardocki, czyli nigdy nie wiesz kto wsiądzie i co usłyszysz

Podwójna notka - najpierw kilka zdań ode mnie, potem od M.

Na półkach robi się coraz ciaśniej, ale mimo że sporo tytułów od razu po przeczytaniu wędruje na wymianki, wszystko od Dowodów na istnienie, na razie staram się sobie gromadzić, mając wrażenie, że to takie książki, do których może będę sobie powracał. I nie mówię tylko o klasyce reportażu, o ukochanym cyklu czeskim, ale i o serii reporterskiej gdzie obok starych wyjadaczy jak Tochman, ukazują się teksty młodych, czasem nawet debiutujących autorów. Co prawda delikatna zmiana szaty graficznej sprawia, że teraz nie mogą stać one obok siebie, mam jednak nadzieję, że książka Gardockiego doczeka się jakiego towarzystwa obok siebie.
"Kurs na ulicę Szczęśliwą" powiedziałbym, że kojarzy mi się trochę z tym co robi Mariusz Szczygieł - tyle, że tu forma jest jeszcze krótsza, chwilami przypominająca fragment felietonu. Wychodząc od spotkania, od jednego zdania lub dłuższej opowieści, czasem by się chciało więcej i więcej, a tu właśnie Bartosz Gardocki zostawia nas z tym ulotnym wrażeniem, które trzeba sobie samemu obejrzeć z różnych stron. Bo on już nie ma zamiaru dopytywać, drążyć. On zapisuje. To też jakiś pomysł na reportaż. Na pewno - mimo sporej różnorodności tematów - całość jest bardzo spójna.


Po kilku latach w korporacji autor porzucił pracę, która jak poczuł mocno go wypalała i postanowił zostać... kierowcą taksówki. Tu sam sobie jest szefem i panem. Wozi znanych i lubianych, ale nie buduje wokół nich jakiejś bańki ekscytacji, stara się nam ich pokazać podobnie jak innych pasażerów jego samochodu - jako ludzi, których próbuje uchwycić w danym momencie z ich emocjami, przemyśleniami, sprawami jakimi żyją. Nie próbując ciągnąć za język, po prostu pozwalając im, jeżeli mają ochotę, na to by się sami otworzyli.
Notuje więc różne mniej lub bardziej zabawne scenki z taksówki, ale chyba najciekawsze są tu właśnie te fragmenty z rozmowami, gdy udaje mu się zanotować jakieś przemyślenia swoich pasażerów na temat życia. Intymność spotkania, chwila towarzyszenia komuś przez moment, a nie sensacyjność, jakieś katastrofy i awantury. Codzienność. Czasem pełna nerwowości, ale być może właśnie ta chwila daje podróży daje okazję na wytchnienie. A czasem można spytać o to czym jest szczęście - szczególnie jeżeli ktoś mieszka na ulicy Szczęśliwej i właśnie tam jest zamawiany kurs.

Niby proste, ale fragmentami bardzo ciekawe. Czuje się w tym dużo empatii i ciekawości ludzi, bez irytującej konieczności ich oceniania.  

***

Wycinki z naszych czasów

Wpadła mi w ręce przypadkowo. Miałam ją przekazać dalej, ale zajrzałam do środka i… przez jedną noc książkę przeczytałam.

Debiut Bartosza Gardockiego, człowieka który porzucił pracę w korporacji i odważył się spełnić swoje marzenie – zostać kierowcą taksówki. Twierdzi, że jest ciekawy ludzi i wydaje się, że to prawda.

Taksówkarz i fryzjer to takie zawody, że siadasz na fotelu obok nich i masz ochotę przez krótki czas być autentycznie sobą, można im pokazać zmęczoną twarz, uronić łzę, podzielić się przemyśleniami. Taka bezpieczna psychicznie chwila z innym człowiekiem kiedy możecie szczerze porozmawiać, a za trochę się rozstać i iść swoimi ścieżkami. Ale niekiedy zaprzyjaźniasz się z takim człowiekiem albo – mimo tego, że nigdy więcej się nie spotkacie – utkwi ci w pamięci, bo miał w sobie coś takiego co wyróżnia go wśród innych ludzi. I o takich ludziach jest ta książka. O ludziach, których autor woził swoją taksówką.


Kilkanaście historii przetykanych co jakiś czas przemyśleniami autora. Nie zawsze wie się, kim jest osoba która wsiada do taksówki jako klient. Raz wiezie się zwykłego menela, a raz celebrytkę. Raz wsiądzie do taksówki poseł, znany muzyk, a raz zabiera się po drodze matkę, która samotnie musi zapewnić byt kilkorgu dzieciom. Chłopak jadący na odwyk poprowadzi nas poprzez nocne kluby stolicy, a kolejny klient opowie o toaletach warszawskich. Dzięki klientom autora dowiesz się, że w stolicy są burdele, że są miejsca, gdzie można było wykąpać się w basenie za darmo, że ulica Szczęśliwa nie zasługuje na swoją nazwę. Ludzie starzy i młodzi, znani i nieznani. Uśmiechnięci i gburowaci. Różni ludzi z różnymi opowieściami. A każda z tych opowieści podana czytelnikom ze zrozumieniem, uczuciem i - odnoszę wrażenie – z niejaką czułością.

Autor ma ogromny dar zjednywania sobie ludzi, to się czuje czytając opisy rozmów z obcymi sobie przecież ludźmi, które potrafią się przemienić po krótkiej rozmowie w bliższy kontakt, relację, która zaowocuje niekiedy przyjaźnią, a niekiedy jedynie wzajemnym szacunkiem.

Mnie ta książka się podobała. Dała mi wytchnienie, napełniła nadzieją na lepsze jutro. Jest po prostu ciepła jak kocyk w mroźny dzień i nawet trudno mi powiedzieć dlaczego mam takie odczucia. To się odbiera między wierszami.

Gratuluję debiutu.

Polecam

MaGa

1 komentarz:

  1. Ciekawy tytuł i intrygująca fabuła. Książka barwna i niezwykle wciągająca. Mogę ją polecić.

    OdpowiedzUsuń