czwartek, 13 lutego 2025

Opowieść Podręcznej, czyli znikają kolory, znika wszystko, zostaje czerwień

 

Widziałem już film (patrz tu), czytałem książkę (patrz tu) i wracam do tej historii po raz kolejny, tym razem w powieści graficznej. I wiecie co? Wciąż robi wrażenie.


Dystopia kanadyjskiej pisarki Margaret Atwood na pewno odżyła na nowo i rozpaliła wyobraźnię po pojawieniu się serialu, mocno też była wykorzystywana przez środowiska feministyczne jako argument przeciwko zaostrzaniu przepisów o aborcji.


Choć dla bohaterki urodzenie dziecka było czymś ważnym i nigdy nie myślała o przerywaniu ciąży, w tej historii ważne jest prawo wyboru. System w którym nie możesz decydować o sobie sama, jesteś zmuszana do określonych zachowań, podejmowania jakiejś roli, daleki jest od demokracji, choćby się przypisało do tego cudowną ideologię. W dystopii Atwood wszelkie zmiany miały być lekarstwem na katastroficzną sytuację demograficzną - mężczyźni zdecydowali zatem, że trzeba zakazać kobietom pracy, zmusić je do powrotu do roli opiekunki ogniska domowego. A jak to nie zadziałało? To wdrożono kolejne kroki.



Gdy bohaterka opowiada nam swoją historię, już od wielu lat w Stanach Ameryki rządzi dyktatura, która podzieliła kobiety na kasty - wybrane stają się żonami dla najbogatszych, ale ponieważ z płodnością wcale nie jest idealnie, poza służbą wymyślono również całą kastę Podręcznych, czyli kobiet, które mają pełnić rolę jakby inkubatorów. Wokół tego stworzono cały rytuał, obejmujący nawet zbliżenie i późniejszy poród, obudowano to systemem zakazów i tabu, pilnowanych przez policję pilnującą wszelkich sfer życia. Dla buntujących się jest albo śmierć albo ciężkie roboty, które mało kto przeżywa. 

I ten właśnie świat Republiki Gileadu możemy zobaczyć na kartach powieści graficznej autorstwa Réene Nault. Świat wspomnień sprzed rewolucji jest barwny, pełen różnorodności, potem jest już głównie czerwień i ona będzie motywem przewodnim w tej historii. Sterylność. Porządek. Prawo. I sprawiedliwość. A nie jakaś głupia miłość, jakaś absurdalna wolność, czy wręcz śmieszne prawa jednostki. Liczy się dobro społeczeństwa, a definiują je ci, którzy kiedyś stanęli na czele rewolucji.
Czerwień i czerń. Ta pierwsza jako kolor towarzyszący wszelkiej aktywności, bo to jakby mundur, znak rozpoznawalny wszystkich Podręcznych, ta druga, bo bohaterka coraz częściej rozmyśla o tym, że skoro nie może uciec w sposób fizyczny, to może wybrać inną, dużo bardziej ostateczną drogę. Barwy jeszcze powrócą, po to by pokazać hipokryzję obrońców moralności, której jak się okazują sami kompletnie nie szanują.


Mimo że czasem komiks kojarzymy głównie z kolejnymi kadrami pokazującymi zmianę, ruch, jakieś zdarzenia, tu udało się coś dużo trudniejszego, bo równie istotne jest oddanie stanu psychicznego bohaterki, jej cierpienia, strachu, powolnej dezintegracji. Odebrano jej życie, dziecko, nawet imię.

 

 

Uchwycenie w tych kadrach, bez wyraźnej przemocy, czy brutalności, systemu który trzyma ludzi w stanie nieustannego lęku, zmusza do podporządkowania surowymi regułami, udało się kapitalnie. Dość wiernie udało się wydobyć to co najważniejsze z oryginału, a niektóre kadry naprawdę robią wstrząsające wrażenie. O ile czasem zdarza się w komiksach doświadczyć trochę monotonii, to tu ilość pomysłów na kompozycję kadrów i sposób opowiadania historii wciąż mogą zaskakiwać. 



Warto. Zdecydowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz