Pytanie z tytułu notki: "jak zbudować napięcie" warto zadawać pisarzom, których książki zrobiły na nas wrażenie. Ale wiecie co? Ani Remigiusz Mróz ani Bożena Mazalik raczej nie należą do takich, którym warto byłoby je zadać z nadzieją na uzyskanie sensownej odpowiedzi.
Oczywiście każda ocena jest subiektywna i pewnie znajdą się tacy, którzy uznają oba tytuły za arcydzieła i będą zapewniać że zarwali dla nich noc. Gdy się porównuje jednak z wieloma innymi tytułami (a kryminały czytam praktycznie non stop), człowiek nieuchronnie podnosi poprzeczkę oczekiwań. Na Notatniku nigdy też nie próbuję się krygować i nawet jak coś dostaję do recenzji (Złodziejski spadek) nie będę szukał na siłę komplementów. Obie pozycje to średniaki, w oby nie zagrało trochę coś innego i o tym dzisiejsza notka.
Zacznijmy od Mroza.
Pamiętam te emocje przy pierwszych tomach z Chyłką - ciekawa bohaterka, intrygujące fabuły, a potem z tomu na tom robiło się coraz bardziej powtarzalnie, nieprawdopodobnie i jakoś mniej ciekawie. Ale seria dobrze idzie, czytelnicy polubili też inne postacie (Langer) to i nagle okazuje się, że można dalej eksploatować to w może trochę bardziej sensacyjno-kryminalnej formule. Już nie tylko sąd jest areną zmagań z różnymi psycholami, a sprawiedliwość można wymierzać na różny sposób.
Trafiłem na tom drugi cyklu co pewnie trochę zepsuło mi przyjemność (mam wrażenie że coraz częściej autorzy zmuszają do lektury całego cyklu, jakby każdy tom musiał być ściśle powiązany z poprzednimi), ale skoro dawali darmo na Woblinku, to jak nie brać. I nie chcę Wam streszczać całej fabuły, napiszę więc tylko kilka moich uwag.
Zbyt mocno powiązane z poprzednim tytułem, więc jak czytać to w kolejności. W mojej ocenie przewidywalne i żeby było śmieszniej mam wrażenie, że powtarzalnie. Tu nawet zagęszczenie akcji następuje w sposób jaki spokojnie możemy odgadnąć. To gdzie ten dreszczyk emocji?
Seryjny morderca, który jest zakochany (no dobra, ma obsesję), na punkcie kobiety, którą kocha też Langer, w okrutny sposób torturujący i okaleczający swoje ofiary? Ech, poziomem brutalności chyba autor chce dorównać tym, którzy dostali łatkę speców od psychopatów i makabry. Tak jakby Mróz musiał się sprawdzić w każdym obszarze, udowadniając że też potrafi. No więc nie - kopiowanie tych samych rozwiązań w żaden sposób nie wnosi nic nowego, więc i pozbawione jest większych emocji.
Dodanie do tego astrologii jakoś nie sprawia że intryga bardziej się klei, czy jest ciekawsza.
Niby powinny być emocje, a ja ich nie czułem. Za to szybko się czyta a to plus.
Podobnie niestety jak i przy drugim tytule, ale tu raczej trochę to wszystko jest przekombinowane. U Mroza przynajmniej postacie są wyraźne, charakterystyczne, wiesz komu kibicować, a komu nie. Bożena Mazalik rozdzieliła całą fabułę na kilka odnóg, niestety nie budując więzi czytelnika z żadnym z bohaterów. Są tu ciekawe pomysły, sceny, niby wszystko jest jakoś powiązane, ale te nitki się prują, głównie ze względu na to, że nie wciągnęliśmy się na tyle, by przeżywać to śledztwo, raczej nastawieni jesteśmy na analizę logiki, detali. W kryminałach zaś powinny przede wszystkim grać emocje, dzięki którym nawet mniej zgrabny szew jesteśmy skłonni wybaczyć.
Trzy kobiety. Groźny i dość zagadkowy wypadek jednej, porwanie kolejnej z nich, trzecia z nich zaś będzie próbować wyjaśniać kto, jak i dlaczego. Rodzinne sekrety, przeszłość o której chciano zapomnieć a która o sobie przypomina - niby to znamy, ale po przeniesieniu na realia zagraniczne brzmi nawet ciekawie, choć ciut obco. Gdyby jednak może trochę podkręcić tempo, dodać emocji, byłoby dużo lepiej. Choć finał jest bardziej emocjonujący, doczekają na niego chyba ci najbardziej cierpliwi. A wyjaśnienie zagadek daje niewiele satysfakcji.
Niby nie jest prosto uchwycić balans pomiędzy opowiadaniem zbyt prostym, brataniem się z czytelnikiem, a zachowaniem jakiejś tajemniczości, nie zdradzaniem zbyt wiele. Jedni autorzy obrażają nas prostactwem i tłumaczeniem wszystko, prowadzą za rączkę, inni tak komplikują że tylko oni chyba mają satysfakcję z rozplątywania, bo wiele rzeczy jest niepotrzebnych dla czytelnika. Dla mnie kryterium przy kryminałach jest jednak proste: książka ma wciągać. Tu w obu przypadkach czegoś zabrakło.
Zdecydowanie: dwa średniaki.
Ale za tydzień za to przynajmniej jeden dobry tytuł obiecuję. O ile emocje nie opadną, bo skończyłem kwadrans temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz