wtorek, 7 kwietnia 2020

Obrzydliwcy, czyli co z tymi facetami?

Pora wszystkie szkice teatralne wreszcie przerobić na notki i czekać z wytęsknieniem na powrót do teatrów. Co prawda oferta tego co można zobaczyć online rośnie, ale to jednak nie to samo.
"Obrzydliwcy". Już sam tytuł sugeruje, że łatwo i przyjemnie nie będzie. Tego możecie być pewni. Natomiast spektakl wystawiany na scenie Przodownik Teatru Dramatycznego na pewno ucieszy zwolenników rzeczy trudniejszych, wymagających skupienia, maniaków teatralnych wytrawnych. No i pewnie tych, którzy lubują się w porównaniach literatura-sztuka. Spektakl w reżyserii Marka Kality oparty jest bowiem na głośnym tytule Davida Fostera Wallace'a "Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi". Nie jest łatwo na pewno takiego tekstu przenieść na scenę, nie jest też łatwo tego zagrać (nie mogę zdradzać zbyt wiele), doceniam więc fakt iż udało się zarówno jedno jak i drugie. Na pewno to nie jest spektakl, po którym wychodzi się uśmiechniętym i zachwyconym, bo jednak treść mocno wbija w fotel, kogoś może oburzyć lub zniesmaczyć. Jednak na pewno zostaje w głowie, nawet jeżeli są to refleksje dość nieprzyjemne na temat tego do czego jest zdolna psychika ludzka.

Zaczyna się powiedziałbym niepozornie - 5 facetów, raczej niezbyt intrygujących, któryś z nich ewidentnie zamknięty w sobie, nieśmiały, inny źle ubrany, inny znowu krzykliwie, troszkę szokująco. Różni ich wiek, ubiór, charakter. Coś jednak łączy. Z jakiegoś powodu są w jednym miejscu. Może i są trochę dziwni, ale mimo wszystko nie czuje się do nich antypatii, ba, wygląda na to, że dla wielu kobiet mogą być oni bardzo interesujący.
Próbujemy wysłuchać ich historii, wyczuć problemy życiowe, zrozumieć... Ich spotkanie, niczym jakiś meeting, grupa wsparcia, prowadzona przez gospodarza, psychoterapeutę, wodzireja (w tej roli świetny Sebastian Stankiewicz), to dość szalona mieszanka tańca, pracy w grupie oraz indywidualnych opowieści. I to one są tu najbardziej poruszające, choć wciąż jest w nich jakieś niedopowiedzenie. Panowie krążą wokół tematu relacji damsko-męskich, opowiadają o swoich związkach, o kobietach, swoich oczekiwaniach, wydaje nam się, że wiemy coraz więcej...  Każdy ma prawo głosu, każdy będzie wysłuchany.
Drugi akt wywraca wiele naszych wyobrażeń na temat tych postaci do góry nogami. Ale tak właśnie chyba ma być. Szok, niedowierzanie, obrzydzenie. Jak najbardziej na miejscu, jak najbardziej naturalne. Ciarki chodzą po plecach. I tym bardziej brawa dla całej obsady - każdy z nich w pewien sposób był wyjątkowy: Waldemar Barwiński, Mariusz Drężek, Henryk Niebudek, Piotr Siwkiewicz i Sebastian Stankiewicz. Słuchasz, patrzysz i wydaje ci się facet jakich wielu, a ile mroku może skrywać. I w drugą stronę - to całe skrępowanie, niechęć do mówienia otwarcie o wszystkim, to przecież nie jest maska postaci, to jej prawdziwa, druga twarz - i to też świetnie się udało pokazać. 
Spektakl o pragnieniach, żądzach, traumach i ogromnej potrzebie znalezienia zaspokojenia... Ostrzegam, że raczej dla widzów o mocnych nerwach.

Więcej o spektaklu: https://teatrdramatyczny.pl/obrzydliwcy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz