
Po "Botoksie" niby obiecywałem sobie, że filmy Patryka Vegi będę omijał z daleka, ale po raz kolejny ciekawość okazała się silniejsza. I powiem Wam, że jest lepiej. To znaczy można dostrzec jakąś fabułę. I ona nawet trzyma się kupy. Ale co do moich zarzutów, które pisałem już na Notatniku wtedy, można spokojnie by powtórzyć i teraz.
Vega ma jakąś dziwną potrzebę, aby swoje filmy wypełniać scenami, które sprawiają wrażenie jakby były rodem albo z głupich dowcipów albo też z wymyślanych przez jakieś środowisko legend, takich historyjek, które mają sprawić, że ktoś się od nich odczepi i nie będzie nic chciał. Każdy gangster czy glina chce się wydawać w oczach innych bardziej groźnym, bardziej sprawnym, bezwzględnym. A Vega sprawia wrażenie jakby wierzył w te wszystkie bzdury i na dodatek jeżeli już znajdą się one na taśmie filmowej, znajduje masę ludzi, którzy również biorą to wszystko na serio. Można by scena po scenie analizować kompletne idiotyzmy i brak prawdopodobieństwa, których moim zdaniem jest pełno w "Kobietach mafii", tylko po co. To spór tych, którzy lubią taką estetykę i tych, którzy są zniesmaczeni, w którym raczej żadne nie przeciągnie nikogo na swoją stronę. Vega nie jest przecież naturalistą, świadomie przerysowuje, bawi się umieszczaniem w swoich filmach różnych scen bardziej zabawnych. O ile naturalizm i portrety może i mu wychodzą, to w różnych "dowcipach", bluzgach i sytuacjach w jakich stawia swoich bohaterów nakazując im bohaterstwo, niestety się gubi. U Tarantino, czy innych mistrzów, bawisz się od początku do końca, nie czując zdegustowania, może czasem szok. A tu? Patrzysz i nie rozumiesz jak można było sprzedać taki idiotyzm...
Na pewno sporym plusem jest fakt rozbudowania postaci kobiecych - w takim kinie to nowość i choć jedynie część z pań ma role, które by rzeczywiście stawiały ich na równi z mężczyznami, jest to pewna świeżość. Można by oczywiście dyskutować skąd się wziął tytuł, bo kobiety z największymi jajami w tym filmie poza jedną, krążą na orbicie mafii, ale raczej by ją rozwalić, a te które można by nazwać związanymi z mafią (choćby przez więzy krwi), to jakieś kretynki. Ale ok, przyjmijmy uproszczony i pod publiczkę tytuł. W fabule jednak co i rusz napotykamy na takie dziwne kwiatki - udają się rzeczy, które udać się nie mają prawa, twardziele mają jakieś dziwne słabości, zachowują się jak banda kretynów równie często jak policjanci którzy mają ich łapać, a nawet największe imperium wali się przez jakieś idiotyzmy.
Sceny bardzo dobre, budujące klimat, przeplatają się więc z czymś, co sprawia że łapiesz się za głowę, chcesz wychodzić albo przynajmniej się roześmiać. I to w przypadku prawie wszystkich bohaterów. Jest soczyście jak to u Vegi, ale kolejny raz granice absurdu zostały przekroczone i psują przyjemność oglądania fabuły. To nie przemoc, przekleństwa są problemem, ale kontekst w jakim są umieszczone. Ta sama k... rzucona w innym filmie ma swoją wagę, u Vegi może być przerywnikiem, hasłem bojowym, komplementem itp. a wypowiadana jest w najbardziej kretyńskich scenach z minami rodem z filmu klasy B.

Katarzyna Warnke dostaje ode mnie nagrodę za najbardziej denerwującą rolę tego roku. A dla kogo brawa? Chyba dla Agnieszki Dygant, bo choć w wielu momentach drażni i bawi, ma też kilka bardzo dobrych scen.
Film obejrzałam, aż mi było głupio że miałam z tego taką radość. A Agnieszka Dygant świetna.
OdpowiedzUsuńchwilami też miałem frajdę, ale tym bardziej jestem zły... to mógłby być lepszy film
Usuń