środa, 11 października 2017

Powiernik królowej, czyli gdy nic cię już nie cieszy

Wczoraj teatr, jutro kolejny pokaz, niby miałem zwolnić tempo, ale jakoś samo tak wychodzi. A przecież wydaje się, że tak mało propozycji wykorzystuję... Na blogu też chaos, bo gonitwa myśli i ciągle chce się pisać o tym co świeże, a nie o tym co już czeka jakiś czas na opisanie.
Wrzucam czasem wpisy na miejsce zakończonych konkursów, ale widzę, że to niebezpieczne, bo już straciłem w ten sposób cały wpis :(
Takie "zapchajdziury" jednak wciąż się zdarzają: tu macie o pierwszej filmowej wersji "Władcy much", a tu całkiem świeża "Kraina jutra" od Disneya.

A dziś rządzi królowa. I nawet nie chodzi o Wiktorię, ale o Judi Dench, która kolejny raz oczarowuje nas swoim urokiem. Ponad 80 lat na karku i szczęście do dobrych ról - tylko życzyć, żeby nasi aktorzy na emeryturze mieli okazję pokazywać, że wciąż kasują młodych klasą i umiejętnościami. Gdyby nie ona, ta historia nie miałaby w sobie nic wyjątkowego. Ciekawy temat, ale ani to pogłębione, ani specjalnie nas obchodzi. Gdy jednak widzisz starszą panią w takiej roli, po prostu trudno pozostać obojętnym. To nie rola, to jakby druga twarz. Starzejąca się królowa, ze wszystkimi swoimi dziwactwami, swój dwór doprowadza do szewskiej pasji, a nam kradnie serca.
Judi Dench jako zmęczona królowa i Ali Fazal jako jej sekretarz

Trudno bowiem nie poddać się urokowi i radości z obserwowania tego jak rodzi się w niej na nowo radość życia, ciekawość, energia. Wszyscy widzieli w niej już raczej kukłę, wokół której odbywa się jakiś ceremoniał, a tu nagle starsza pani zamiast w spokoju odejść z tego świata, jak niektórzy oczekują (np. syn), robi im psikusa.
Zaciekawiona dość przystojnym Hindusem, który w trakcie uroczystej kolacji przynosi jej dary od delegacji, postanawia uczynić go najpierw swoim służącym, a z czasem kimś w rodzaju doradcy, towarzysza duchowego, przyjaciela. Hindus i muzułmanin na dworze królewskim? Coraz bardziej obdarowywany uwagą i szczodrobliwością? Abdul Karim niejednego z otoczenia Wiktorii doprowadza do wściekłości. A królowa nie przejmując się ich gadaniem, z coraz większą uwagą przysłuchuje się jego opowieściom i pragnie poznać lepiej Daleki Wschód. Oto ktoś pojawił się przy niej ktoś, kto traktuje ją z szacunkiem, ale i z ogromną sympatią, ciekawością, kogo interesuje to co ona myśli, co czuje, a nie jedynie ceremoniał, obowiązki i szara codzienność. 
Bajka? A twórcy filmu twierdzą że niekoniecznie :) Zdradzają to na koniec filmu.

Z ogromną przyjemnością obserwuje się grę Dench, natomiast nie do końca przekonuje mnie w tej historii postać Karima. Niby obserwuje z ogromną miłością i szacunkiem swoją protektorkę, ale jakoś zadziwiająco szybko ubiera się w splendor, podkreślając swoją uprzywilejowaną pozycję. To w końcu przyjaźń czy interesowność i wyrachowanie? Drażnić może też przedstawienie dość jednostronnie wszystkich innych postaci z otoczenia królowej. Po co jakieś odcienie, skoro można dwukolorowo, prosto i bez zbaczania na boki. Szkoda, bo Frears kręcąc dotąd dzieła kostiumowe, potrafił pokazać coś więcej niż dość przewidywalne emocje.
Trzeba jednak przyznać - to dobry film na jesienny wieczór: pełen ciepła, humoru i opowiadający ciekawą, mało znaną historię, z bardzo dobrą kreacją aktorską Judi Dench.

2 komentarze:

  1. Z przyjemnością bym obejrzała, bo widziałam zwiastun i mnie zaciekawił. Szkoda tylko, że film ma również minusy, o których wspomniałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, bez minusów to mało który seans :) Po prostu nie zachwyciło aż tak bardzo jak by mogło zachwycić. Ale jest sympatyczne. Jeżeli szukasz czegoś cieplejszego, bez wulgarności, idealne!

      Usuń