Film braci Coen był takim przebojem, że pewnie wielu twórców kusi, by pójść podobną drogą: małe miasteczko i jego mieszkańcy ze swoimi wadami, przewrotna historia o genialnym przekręcie i jego konsekwencjach. Do tego kilka znanych twarzy aktorskich i będzie przebój, nie? A tu dupa. Bo raz, że historia dość schematyczna i mało zaskakująca, ale i zagrana tak, że nie czuje się życia w tym filmie. Aktorzy starszego pokolenie jak Malkovich, czy Derc są na poziomie, Billy Bob Thornton nie bardzo ma co grać, ale młodsze pokolenie jest w ogóle cieniutkie. Dobrze, że rzecz przynajmniej jest krótka. Najbardziej z tego wszystkiego podobał mi się szeryf, który dość oryginalnie reaguje na każde napotkane zwłoki :) A przesłanie? Też nic odkrywczego. Nie od dziś wiadomo, że z małych miasteczek wszyscy chcą uciekać, marząc nie wiadomo o czym, nie doceniając tego co mają u siebie. Po co pracować całe życie, skoro tak kusi jeden duży przekręt... Na jakiś czas przerwa z klimatami kryminalnymi, choć nowe rzeczy się piętrzą na stosach. Jeszcze tylko Belfer do opisania i pewnie zrobię to niedługo, zanim się skończy, a zacznie kolejny sezon Paktu. No to jutro coś kobiecego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz