W konkursie się rozhulaliście (czas jeszcze do jutra), co mnie bardzo cieszy i już mogę obiecać, że w weekend obdaruję Was kolejnymi dobrociami od Smaku Słowa.
Ze spotkania z Grzegorzem Kalinowskim (premiera trzeciej części Śmierć Frajerom) wróciłem późno i nie mam ochoty na pisanie długich notek, wybieram więc na dziś coś leciutkiego. Za bardzo nie ma co o tym filmie pisać, bo jak zdradzę Wam treść to potem zabawy nie będzie. A rzecz jest bardzo pogodna, wywołująca uśmiech na twarzy.
Widziałem, że ktoś nazwał ten film chrześcijańskim, ale to spore uproszczenie - jeżeli podstawowy konflikt przebiega na linii: ateista - ksiądz, nie znaczy to, że film jest tylko dla osób wierzących.
Tommaso, znany i ceniony kardiochirurg w naszych oczach jest mało sympatyczny nie przez swoje przekonania, ale raczej charakter. Jest tak zapatrzony w siebie, że niewiele uwagi poświęca innym, a raczej traktuje ich jako zło konieczne. Z drugiej strony ksiądz też nie jest przekonywujący przez głoszenie słowa, a raczej pociąga za sobą tym, że jest szczery, życzliwy, otwarty. Przypomina to trochę humor z znany z książeczek o don Camillo, tylko, że tu konflikt w którymś momencie powoli wygasa, dochodzi wreszcie do jakiegoś porozumienia.
Przesłaniem tego filmu nie jest bowiem nawet samo wezwanie do nawrócenia, a raczej po prostu ludzka życzliwość, nie skreślanie z góry kogoś tylko dlatego, że sobie włożyliśmy do jakiejś szufladki (np. geja albo z drugiej strony homofoba). Mamy w głowie tyle stereotypów o tym jak powinno wyglądać życie nasze, innych, co jest dobre, a co złe, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak często okazujemy naszą niechęć, humory, niezadowolenie, jak odpychamy ludzi, gdy coś idzie nie po naszej myśli.
Jeżeli macie przesyt głupawych komedii rodem ze USA, to może być fajną alternatywą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz