środa, 9 listopada 2016

Mężczyzna na dnie - Iva Procházková, czyli nawet jak dużo wiesz, okazuje się, że nie wiesz prawie nic

Wydawnictwo Afera od początku swojej działalności miało we mnie swojego wiernego czytelnika. Skoro po kilku tytułach wiedziałem, że wybierają rzeczywiście bardzo starannie pozycje zza naszej południowej granicy, które chcą przybliżyć Polakom, potem już nie miałem wątpliwości - można im zaufać. A wybierają rzeczy bardzo różne. Od dowcipnych historyjek, aż po bardzo poważną prozę. Tym tomem sięgają do nowego dla siebie gatunku, czyli po kryminały i otwierają nową serię: czeskie krymi.

Iva Procházková jest w Czechach znana m.in. właśnie z kryminalnych historii, które tworzy na potrzeby uwielbianego tam serialu (doczekamy się go i u nas?). Ta książka nie jest jednak prostym rozbudowaniem filmowego scenariusza, ale zupełnie oddzielną historią, z tymi samymi bohaterami. I powiem Wam, iż rzecz jest na świetnym poziomie. Jeżeli już trochę zmęczeni jesteście skandynawskimi klimatami, wśród polskich pisarzy trudno Wam znaleźć kogoś kto by zaskakiwał, sięgnijcie po kryminał z Czech. Wciągającą, policyjną historię, skomplikowaną, ale i cholernie życiową.
Różne historie, miejsca, dramaty, a wszystkie jakoś wiążą się z jedną osobą. Policjantem, którego ciało znaleziono na dnie jeziora w kamieniołomie. Komu podpadł, kto aż tak bardzo go nienawidził, żeby zabić? Policjanci jeszcze tego nie wiedzą, a czytelnik już wie, że tych, którzy mieli jakiś motyw jest na pewno sporo, bo też i ofiara wcale nie była wzorem uczciwości. Jeżeli ktoś próbował wyrwać się z dusznej pętli układów, szantażu i nadużywania władzy, to może jednak znajdziemy dla niego usprawiedliwienie? Tylko kto to w końcu zrobił, bo mamy przecież jedynie jakieś poszlaki. To rozwiązanie - pokazać nam krąg osób, które mogły być ofiarami zamordowanego i jednocześnie sprawcami zemsty - jest dość zaskakujące. O dziwo nie odbiera przyjemności z prób rozwikłania sprawy, a raczej nadaje lekturze trochę więcej psychologicznej głębi. Przyglądamy się ludziom, którzy latami musieli udawać, ukrywać swój lęk, wstyd, wściekłość, nie potrafiąc przeciwstawić się tym, którzy im to fundowali. To chyba tu jest najciekawsze, bo trochę zmienia perspektywę patrzenia na kwestię winy i zbrodni. Czy planowanie zemsty w takich sytuacjach można zrównać z działaniem w stanie wzburzenia, z czynami gdzie nie kontrolowaliśmy swoich emocji?

Doświadczony podinspektor Holina, nowicjusz, którego dostał pod opiekę, pełen zapału Diviš i cholernie zasadnicza, energiczna kapitan Šotolová będą mieli niełatwy orzech do zgryzienia. Jak tu ruszyć dobre imię zmarłego policjanta, jeżeli nikt nie chce zeznawać?

Bez fajerwerków, pościgów i cudów techniki - po prostu żmudna praca gliniarzy, sprawdzanie hipotez, jeżdżenie od jednego świadka do drugiego. Kupuję to, bo po prostu nie ma w tym ściemniania. No, może drażniły mnie trochę zabawy Holiny z astrologią, ale nawet w tym więcej było psychologii, niż tego co najczęściej kojarzy nam się z wróżeniem z gwiazd i przepowiadaniem przyszłości.

Kryminał, ale wcale nas jakoś bardzo nie dołujący, nie epatujący drastycznością, nawet na elementy humoru znalazło się miejsce. Zdecydowanie będę wyglądał kontynuacji!

2 komentarze:

  1. Czytałam. Faktycznie, bardzo dobry.
    No i jest to pierwszy czeski kryminał, jaki czytałam, więc zawsze będę go darzyła pewnym sentymentem. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój też :) Co prawda słyszałem o Słowaku, który "Czerwonym kapitanem" narozrabiał chyba dwa lata temu, ale sam nie czytałem.

      Usuń