wtorek, 9 sierpnia 2016

Escape room - podejście drugie, czyli małe porównanie

 Pamiętacie moją notkę sprzed roku, gdy po raz pierwszy udałem się do Escape Room? Zabawa była świetna, potem jeszcze raz korzystałem z oferty tej samej firmy, choć w innym miejscu, ale córka ze znajomymi znalazła coś innego i tym razem zaciągnęła nas do Escaperooms. To firma, która wystartowała na Pomorzu, a teraz ma już też swoje pokoje w Warszawie. Zapytacie po co drugi raz piszę o tym samym, skoro zdradzać i tak zbyt wiele nie mogę... Ano postanowiłem po dzisiejszym wieczorze dokonać małego porównania, bo różnice są spore. Przy tej ilości pokoi i firm, być może moja notka przyda się nie tylko Warszawiakom, ale i przyjezdnym. Warto wybierać sprawdzając opinie, a nie sugerując się jedynie ceną - ta przyznaję jest niższa w firmie, w której byliśmy dziś.
A detale?

 Byliśmy we trójkę w pokoju Flight NO. C4, czyli jak się domyślacie scenariusza, w pomieszczeniu przypominającym samolot. Pasuje to jak ulał do idei Escape Room, bo podkręca nasze emocje: zegar odlicza nie tylko 60 minut jako czas do naszego wyjścia, ale również do wybuchu bomby. to od nas zależy czy uratujemy samolot. Byliśmy we trójkę... i już było ciasno. Pierwszy spory minus, jeżeli trzeba się przepychać między sobą i nie można rozwiązywać zadań razem. Po drugie: zagadek jest (porównując z tym co widziałem poprzednio) niewiele i są nawet nie tyle dość trudne, co po prostu ich rozwiązania są dość przypadkowe.

Rozumiem, że można pewnie na odpowiedź wpaść, ale zgodnie z regułą powinno to wynikać jakoś logicznie ze wskazówek, a nie polegać na zgadywaniu. Sam charakter zadań bez większych zaskoczeń - kłódki, zagadki matematyczne, potrzeba trochę spostrzegawczości, ale nie ma efektu wow, jakie przeżyłem kilka razy w pokojach na Śniadeckich i na Inżynierskiej. No może fajny jest pomysł na alfabet Morse'a. Raczej jednak minus. Nie mówię już o tym, że niektóre rzeczy były ewidentnie niedopracowane: wymagały nie tyle sprawności, co raczej wielokrotnych prób. I mówię to nie tylko dlatego, że nam się nie udało (odwieczny dylemat: który kabelek przeciąć?). Po prostu mając porównanie z dwoma innymi pokojami, tu wszystko wypada dużo słabiej. W dodatku pan z obsługi jest mało sympatyczny, bo autorytatywnie gasił wszelkie nasze uwagi i wątpliwości, stwierdzając, że pokój jest świetny, bo innym się podoba, przechodzą go bez trudu (czyli my jesteśmy cieniasy i marudy) itp. Nie będę z takimi argumentami dyskutował, po prostu na drugi raz już się tam raczej nie pojawię, bo niczym mnie do siebie nie przekonali. Chyba wolę wydać ciut więcej, ale mieć dużo więcej frajdy, satysfakcji. Nawet jeżeli pokój mnie pokona, to jest we mnie wtedy ciekawość gdzie popełniłem błąd, czego zabrakło.
Jeżeli więc wybieracie się na tę zabawę, z tych dwóch ofert zdecydowanie stawiam na Room Escape. 

4 komentarze:

  1. Ja w Warszawie polecam Akcja Ewakuacja (z laserami) - trudny, ale ma kilka fajnych rozwiązań i zagadek. Fajny klimat i sympatyczna obsługa jest na Nowym Świecie 22, z kolei w Escape Plan Warsaw jest bardzo dużo kłódek, co nie do końca mi odpowiadało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Akcja ewakuacja zapisana! Lasery pamiętam też z Muzeum właśnie na Inżynierskiej. Pokoje tej firmy naprawdę są bardzo pomysłowe, zwykle to 2 lub 3 pomieszczenia, przez które trzeba przejść, a zagadki są przeróżne (też drażnią mnie same kłódki, na szczęście i dziś pojawiło się trochę urozmaicenia)

      Usuń
  2. Mnie bardzo ciekawi escape room Gdańsk , byłam raz co prawda w Poznaniu, ale ten w Gdańsku słyszałam że lepszy. Muszę się wybrać do niego w najbliższym czasie ze znajomymi

    OdpowiedzUsuń