sobota, 20 sierpnia 2016

Dwóch panów z branży - Katarzyna Czajka, czyli ech, mieć własne kino...

Pozostańmy jeszcze na chwilę w klimatach retro. I to w połączeniu z kinem. Co prawda nie predestynuję do miana znawcy dziesiątej muzy, jestem raczej filmożercą, ale chętnie się uczę, rozwijam swoją wiedzę i zainteresowania. I niby nie oczekiwałem, że książka Katarzyny Czajki (czyli bardzo popularnej blogerki Zwierza Popkulturalnego) będzie jakimś bardzo poważnym źródłem wiedzy na temat początków kinematografii w Polsce, ale chyba spodziewałem się czegoś więcej, czegoś nowego, odrobiny dreszczyku. Jak choćby tej magii, która mi towarzyszyła gdy siedziałem na seansie w szczecińskim kinie Pionier - najstarszym, działającym kinie na świecie. Może czegoś w stylu Kalinowskiego, gdzie tło jest równoprawnym bohaterem, a czasem wysuwa się nawet na pierwszy plan. Tu miasta prawie nie czuć i nie widać, a ciekawych postaci drugoplanowych jest tyle co kot napłakał. Nawet jak zaglądamy do knajpek to niewiele się o nich dowiemy, autorka skupiła się jedynie na tym, na czym się trochę zna, czyli na tym jak wyglądały wtedy kina, praca w nich i bolączki tych, którzy je prowadzili. Dostajemy garść tytułów filmów, ale bez większych szczegółów, ot jakieś zdanie rzucone, w stylu czy widz na to przyjdzie czy nie, czy jest to wielka klapa artystyczna.


Szkoda, bo przecież temat ciekawy i choć może nie udałoby się stworzyć dzieła na miarę "Ziemi obiecanej", to jakiś obraz epoki, emocji jakie tkwiły w ludziach, na kanwie tego pomysłu można by przecież zarysować. Oto dwóch młodych ludzi, wyrzuconych ze studiów prawniczych, co doprowadziło do gromów rzucanych przez ich rodzicieli, postanawia założyć kino. Dodajmy jedno z pierwszych w Warszawie - dotąd do rozrywka dla bogatych, którzy odwiedzają piękne sale kinowe w śródmieściu. Oni, nie mając pieniędzy, chcą założyć kino dla tych mniej zamożnych, licząc na to, że ta raczkująca sztuka będzie zdobywać serca również tej grupy odbiorców, nawet jeżeli kupując bilet odejmują sobie od ust. Sława, pieniądze, szacunek. Pewnie takie mieli w głowie oczekiwania Adam i Marian. I jak pokazała rzeczywistość, w tej branży nie jest o to wcale tak łatwo.

Cała książka to ciąg różnych historyjek, które opowiadają o perypetiach związanych z prowadzeniem kina: chronicznym brakiem pieniędzy, marzeniach o lepszym repertuarze i remoncie, obawach czy jakiś film okaże się przebojem i da im zyski, walkach z urzędnikami i kłopotach z personelem. Jeżeli będziemy próbowali się doszukać jakiejś linii przewodniej, wątku, który by trzymał nas w napięciu czy ciekawości, to niestety trudno się takowego doszukać. Jest więc przyjemnie - przyjaźń między obu panami, jakieś kłopoty sercowe, ciągłe perypetie zawodowe - ale to wszystko nie sprawia, żeby lektura wciągnęła nas bez reszty, żeby ją zapamiętać jakoś na dłużej.
Może zatem dowiemy się dużo o historii kinematografii? Też niespecjalnie. Nawet ważne wydawałoby się wydarzenia w historii kina jak pojawienie się kina dźwiękowego, długiego filmu animowanego wspomniane są jakby mimochodem, a bardziej rozbudowany wątek idei kręcenia filmów w jidysz, urywa się jakoś bez końca. Brakowało mi tu też trochę emocji z perspektywy widza, tej magii, która towarzyszy oglądaniu ruchomych obrazów. Samo oglądanie powiększającej się kolejki widzów po bilety, to trochę mało. Zabawne były za to obrazy tego jak kina wyglądały tuż po otwarciu i po wielu miesiącach intensywnej pracy, te wszystkie popielniczki, spluwaczki, przybrudzone wykładziny...

Może Włodek będzie się na mnie złościł, że po raz kolejny piszę sporo o słabościach i wadach, a potem robię podsumowanie w stylu: nawet mi się podobało, ale no tak już mam. Jak nie ma rewelacji, to nie ma i już. Przeczytane, ale żeby był zachwyt to nie powiem. To tak jak z filmem Bodo - kilka fajnych scen i wątków, ale nijak nie składa się to na wciągającą całość.

PS jeżeli chcecie sami się przekonać jak pisze Zwierz Popkulturalny poza blogiem, we wrześniu zorganizuję konkurs z tą książką. Na razie zapraszam do innego - z dwoma reportażami do wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz