poniedziałek, 29 marca 2021

Lekcja miłości, czyli nie jest za późno

Plan zrobiony - marzec kończę z ilością notek zgodnie z planem. Który to już raz się udało :) A więc czekajcie jeszcze na Dunkela i jeden trzypak filmowy. W czwartek notka, a potem Triduum i krótka przerwa. Jak wypali plan piątkowy pewnie znajomi znajdą relację na FB ale nie Notatnikowym, tylko prywatnym. 

Dziś coś bardzo ciekawego, choć pewnie zachwyci głównie fanów kameralnych dokumentów. Samo życie, można by powiedzieć. A ono bywa i kolorowe, i szare, i czarne jak noc.
Śledzimy z kamerą i mikrofonem przez kilka miesięcy Jolę. To kobieta, która ma już za sobą prawie 50 lat małżeństwa, szóstkę dorosłych już dzieci i zaczyna się dusić w swoim domu. Ma dość znoszenia awantur, zdrad męża, chce przestrzeni dla siebie. Do Polski jeździ ze swojego domu we Włoszech by odpocząć, by spotkać się z przyjaciółkami, ale jak się okazuje ma szansę też na odnalezienie dla siebie nowej szansy na uczucie.


Wzruszający, słodko-gorzki film. Z jednej strony rozumiemy bohaterkę, kibicujemy jej w poszukiwaniach chwil szczęścia i przyjemności, rozwijania pasji (śpiew). Z drugiej strony i my jako widzowie, i ona zdaje sobie sprawę, że na to wszystko, na upragnioną wolność i życie tak jak ona chce, a nie tak jak ktoś jej karze, ma coraz mniej czasu. Jola udowadnia nam, że nigdy nie jest za późno, by coś zmienić, by zrobić coś dla siebie. Lubi piękne stroje, makijaż, lubi otaczać się pięknem, a czy to wszystko przy boku męża, który jedynie jej dogryza, może ją cieszyć? Ile można być tłamszoną?
Reżyserki Małgorzata Goliszewska i Kasia Mateja stworzyły film intymny i mimo całej zawartej tu goryczy, w pewien sposób pogodny. Może dzięki niemu ktoś podejmie sensowne decyzje nie czekając na kres życia. Jak pokazuje Jola - warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz